PROLOG:
wpis dotyczy goldenów, ale tylko dlatego, że powstał na goldenowe forum. Tak naprawdę można tam wstawić każdą, dowolną rasę 🙂 Ponadto wpis został zaktualizowany o wiesci o innej seniorce.

UWAGA! UWAGA!

Informacja dla wszystkich, którzy przeglądają forum w oczekiwaniu na swojego jedynego, wymarzonego, wyśnionego i sobie przeznaczonego Złotego Potwora. Jeżeli macie na oku osobnika, na którego mocniej zabiło Wam serce, ale rozsądek podpowiada bzdury typu: senior! to nie golden, tylko pacjent geriatrii! za spokojny! zaraz odejdzie! i takie tam ble ble ble, to poniższy komunikat jest dla Was! Ale czytacie to na własną odpowiedzialość, po tym już nigdy nie popatrzycie na seniora tak samo.

Nie będę już przytaczać kolejnych zwariowanych odchyleń od normy mojej jakże „ustatkowanej” bodajże jedenastolatki – przez 1,5 roku naszego wspólnego życia za wiele się nie zmieniło w tym temacie i można mnożyć i mnożyć jej fazy, giganty, sprinty, podstępy i takie tam. Chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać i przypominać o swoim ADHD.

Czego nie tracisz biorąc Seniora?
– sierściucha w domu
– niezawodnej motywacji do spacerów
– niekończącej się radości i szczęścia
– szaleństw, wariacji, goldenowych genów, ucieczek, szachrajstw, inteligencji

Co zyskujesz?
– dorosłego, wyuczonego psa (niezwykle przydatne dla zbyt miękkich w tresurze – mówię z doświadczenia)
– mądrość życiową
– długie spacery zamieniają się na krótsze, ale intensywne – dość przydatne, gdy jesteście zaganiani
– gdy ma się młodziaka, to się jest gotowym na nadmiar energii, jak ma się „poważnego” Seniora, to każda akcja, to mnóstwo śmiechu i niedowierzania

!SENIORY SĄ SUPER! To mówiłam ja – na co dzień użerająca się ze Starszą Panią

EDIT:

Trochę czasu minęło od powyższego wpisu. Dzisj Sonia jest znaczną częścią mojej przeszłości, ale już nie teraźniejszością, chociaż chyba będzie z nami już zawsze. Tego nic nie zmieni.

Dziś jest z nami Busia. Kolejna wspaniała seniorka, która jest zupełnym przeciwieństwem Soni. Jest to starsza Pani, która ma w życiu trzy cele: zjeść, poprzytulać się i z konieczności wyjsć na dwór (nie mylić ze spacerem!). Nasze drogi spotkały się pół roku po pożegnaniu z Sonią. Nie chcieliśmy, aby nasza żałoba i smutek odebrały innemu biedakowi szansy na dom. Warunki, które postawiliśmy pracownikom schroniska były proste: ma być to stary, brzydki pies, którego nikt nie chce – żebyśmy nie czuli, że zdradzamy tak szybko Sonię.

No i się znalazła taka jedna – Bunia, starsza pani przywiązana do ławki w parku. Brzydka była okrutnie! Gruba i pokraczna. Bardzo skutecznie nas olewała na spacerkach zapoznawczych. Wiedzieliśmy, że jeżeli nie my, to resztę życia może spędzić w klatce.

Dziś, mija prawie 1,5 rok, gdy ją mamy. Przyznaje, był to bardzo ciężki okres, bo lęk separacyjny u tak starego psa, to nie taki pikuś, jak w przypadku młodziaków. Po ponad roku ciężką pracą uzyskaliśmy to, na co tyle czekaliśmy – Busia zostaje w domu sama. Bardzo dużo nas ten pies nauczył. Pokazał nam, że nawet tacy „znawcy” i doświadczeni psiarze (za jakich się uważaliśmy) nie na wszytsko są gotowi i dużo może zaskoczyć. A to, daje porządną lekcję na przyszłość.

Busieńka jest typową seniorką. Ale po zrzuceniu kilku kilogramów i oswojeniu się z nami stała się prześliczna. A to, co uwielbia najbardziej, to przytulasy i mizianie. Dzień bez wdrapania się na kolana, to dzień stacony. Po Soni, kompletnie nie byłam przygotowana na taką pieszczochę.

Przyznaję, senior w domu, to dodatkowy problem, zwłaszcza dla aktywnych. Stawy u psa, który całe życie był gruby i się nie ruszał, nie mogą funkcjonować jak należy. Ale! na wszytsko jest sposób. Wystarczy chcieć.

A jak radziliśmy sobie z lękiem seperacyjnym? Różnymi metodami. Jednym z nich był Lucjan – nasz nowy kolega 😉