Długo się zastanawiałam jak ten temat ugryźć. Czy w ogóle powinnam i czy mam rację w swoich przemyśleniach. Póki co, tak jest, tak czuję i tak myślę, no więc i tak piszę.
Zapewne część z Was o tym wie, jeżeli nie ze względu na bliski kontakt z Trójką, to na pewno ze względu na burzę, która się ostatnio rozpętała w necie i ciągle trwa. Dla tych, którzy jednak nie wiedzą – od jakiegoś czasu włodarze Polskiego Radia podejmują dziwne decyzje w kwestii pracowników albo są im stawiane jakieś warunki na zasadzie: wybieraj albo to albo to. Czy są to słuszne posunięcia? Nie wiem, nie znam się, bo nie zagłębiałam się nigdy w ustawy, zakres obowiązków poszczególnych pracowników, ani w treść etykiety pracy w Polskim Radio. Czy są to zagrywki polityczne? Nie wiem, być może, ale na ten temat to już w zupełności się nie mogę wypowiadać. Skoro moja wiedza polityczna jest tak nikła, chcę spojrzeć na temat z innej strony, mówić o emocjach i zdrowym rozsądku(?) którego w dzisiejszych czasach tak brakuje, zwłaszcza, gdy można się schować za monitorem komputera.
Nie ukrywam, jest to przykre, gdy co chwilę odchodzą ludzie, których głosy są tak bliskie sercu. Mój smutek jest o tyle mniejszy, że moja topowa piątka redaktorów ciągle jest. I oby tak było jak najdłużej! Ale pomijając to, uważam, że to, jak wygląda protest słuchaczy, to jakaś farsa. Przypomina to raczej hejterską zabawę nastolatków. A do tego nie mam najmniejszego przekonania, że ich działania przyniosą jakikolwiek efekt. A na pewno nie taki, jakiego oczekują.
Skoro nie chcą słuchać, bo jak sami twierdzą „to już nie radio” tylko chcą walczyć, to niech walczą. Ale niech to robią w jakiś sensowny, przynoszący efekty sposób. Niech mi ktoś wytłumaczy, jaki efekt ma przynieść spamowanie trójkowego profilu hasztagiem „kogo nie słychać”, od którego, nawiasem mówiąc, chce mi się już rzygać? Czy naprawdę ci wszyscy ludzie, którzy, mam nadzieję są banowani przed administratorów, wierzą, że ktoś z zarządu PR czyta to? Czy naprawdę te osoby wierzą, że jakieś bzdurne #kogonieslychac uratuje świat? O Święta Naiwności! Jeżeli ktoś posuwa się do zwolnienia osób z dużym poparciem słuchaczy, to na pewno liczy się z burzliwymi reakcjami. I na pewno też zakłada, że będzie jak zawsze – pogadają, pogadają i zapomną.
Powstał specjalny profil, który ma na celu ratowanie Trójki. Czym się zajmują? Chyba ich podstawową rolą jest spamowanie profilu Trójki i zabawa w wypisywanie pod owym hasztagiem nazwisk redaktorów którzy już nie pracują w Trójce. Co robią ponad to? Po pierwsze próbują zbierać kasę na radio internetowe, w którym będą zatrudnieni wszyscy dziennikarze Trójki. Nie wydaje mi się, aby to był sposób na rozwiązanie problemu… Po drugie – póki jeszcze nie było zakazu wychodzenia z domów, to oklejonymi samochodami parkowali w pobliżu Myśliwieckiej, aby tych redaktorów, którzy zostali na polu bitwy ze słuchaczami, zachęcać do odejścia. W jaki sposób? Subtelnie sugerując im, że nie mają honoru, bo się nie zwolnili. Na pytanie jednego ze słuchaczy, pod zdjęciem takiego samochodu, dlaczego takie rzeczy robią pod Trójką, a nie pod siedzibą zarządu, jeden z „aktywistów” odpisał (UWAGA!), bo tam nie ma gdzie zaparkować… Yyyy, aha… Chciałam Wam wygrzebać tę wymianę zdań, ale za dużo jest już komentarzy i nie znalazłam, albo już po prostu została usunięta ta błyskotliwa riposta.
Innym sposobem walki jest samochód, jeżdżący z banerem, na której jest lista nazwisk umieszczona pod moim ulubionym hasztagiem. Ale dodatkowo mamy tu też do czynienia z pewnego rodzaju manipulacją, bo nie ma nigdzie informacji, że to są nazwiska wszystkich pracowników, którzy przestali pracować w Trójce w danym okresie. NAWET jeżeli była to ich własna decyzja. O tym można się dowiedzieć gdzieś na profilu, w komentarzu pod zdjęciem, jako odpowiedź na pytanie. A i tak na informację, że nie wszyscy zostali zmuszeni do odejścia reakcja była taka, że gdyby było dobrze, to na pewno by nie odeszli. Zastanawiam się na jakiej podstawie ktoś uważa, że praca w Trójce jest szczytem marzeń i ambicji każdego i dlaczego nie mogą próbować czegoś innego i stawiać przed sobą nowych wyzwań?
Nie analizuję wszystkich odejść pracowników, ale doskonale pamiętam, że redaktor sportowy Michał Gąsiorowski żegnał się ze słuchaczami i mówił o kontynuowaniu kariery, bodajże, w UK. Nie było tam mowy o żadnym niesmaku czy żalu. Ale nazwisko redaktora znalazło się wyżej wspomnianej liście. Oczywiście nie twierdzę, że decyzja nie była motywowana atmosferą, ale nie można tematu traktować zero-jedynkowo.
„Aktywiści” posuwają się nawet do siania fermentu w kontekście koronawirusa. Mamy obecnie w kraju, a raczej na świecie, taki stan, jaki mamy. Ja mogę pracować z domu, ale nie każdy ma takie szczęście. Wszyscy pracodawcy robią tak, żeby narażać jak najmniejszą liczbę ludzi. Od kilku dni obowiązuje zmieniona ramówka. Właśnie ze względu na ograniczenie liczby ludzi na Myśliwieckiej. I tu ważna informacja dla wszystkich od hasztaga – ta zmiana nie została prowadzona w dniu, w którym odeszła red. Gacek i red. Mann. Ten zabieg, przez największych „krzykaczy” i tych, którzy podobno chcą walczyć z manipulacjami, jest traktowany jako alternatywa dla braku prowadzących. Nie ma tu znaczenia, że chodzi o bezpieczeństwo ludzi. Nawet coś takiego wykorzystują do swojej walki.
Kolejne czego nie jestem w stanie zrozumieć, to niestałość w uczuciach. Kilka lat temu red. Niedziecki w Markomani wrócił do słuchowiska Kocham Pana, Panie Sułku. Spotkało się to ze sporym entuzjazmem, bo to był taki miły powrót do ponadczasowego działa. Taka jest naturalna reakcja na coś, co się lubi. A z jaką reakcją spotkało się wprowadzenie tegoż słuchowiska do nowej ramówki? Zostało nazwane zapchaj-dziurą, żeby zapełnić czas antenowy, bo nie ma kto prowadzić audycji…
Ciekawa jestem ile osób od „kogonieslychac” równie natarczywie i z tak wielkim zaangażowaniem spamuje skrzynkę pani prezes zarządu? Ile osób stało pod siedzibą, gdy jeszcze nie było kwarantanny? Ile osób zrobiło coś, aby te osoby, które realnie decydują o losach radia, odczuły ten „bunt”?
Hasztagi…
No błagam…
Naprawdę, szczerze – rzygam już tym. Rzygam tym jak ludzie są ślepi w tej swojej nienawiści i nie zauważają, że swoim zachowaniem krzywdzą innych. Nie mówię tu teraz o moich nerwach ilekroć otworzę komentarze pod jakimś postem. Mówię tu o żywych ludziach, którzy zostali i są razem ze słuchaczami, być może zostali właśnie tylko dla słuchaczy. Co oni czują czytając takie teksty, gdy się namawia, aby ich nie słuchac? Co oni czują widząc przed miejscem pracy aluzje, że nie mają honoru, bo ciągle pracują? Do tego jakieś chore pretensje na antenie, że redaktorzy nie komentują tego co się dzieje. Takie zarzuty padły między innymi pod adresem red. Strzyczkowskiego.
Podobnie było po odejściu red. Kanteraita około roku temu. Dla przypomnienia – ponieważ był jednym z prowadzących śniadaniówkę w TVN, został postawiony przed wyborem: albo radio albo telewizja (nie roztrząsajmy teraz czy słusznie czy nie). Wybrał telewizję. Było mi przykro, owszem, bo byłam przyzwyczajona do jego głosu, a śniadaniówek nie oglądam, więc liczyłam się z tym, że już go nie usłyszę w najbliższej przyszłości. Po jakimś czasie jego miejsce miał zająć red. Patrycjusz Wyżga. Pomimo, że w pierwszej jego samodzielnej audycji asystował mu Mistrz Kuba, to było słychać zdenerwowanie. W końcu to trzy godziny skupiające się niemal wyłącznie na prowadzącym. Jak myślicie co było pod postem informującym o nowym prowadzącym i życzącym mu powodzenia? Otóż to – niemalże sam hejt pod adresem biednego chłopaka, który zrezygnował z pracy w TVN Biznes (już nie pamiętam czy miało to bezpośredni związek z tą ofertą). Ale wiadomo – w mniemaniu niektórych, hejt w słusznym celu jest uzasadniony. A mówi się, że słuchaczami Trójki są ludzie mądrzy i na poziomie…
A kto pamięta reklamę herbaty Lipton, którą reklamował red. Mann? W tym czasie, w piątki rano pan Wojciech rozmawiał z politykami. A etykieta PR mówi, że w reklamach nie mogą brać udziału osoby, które prowadzą między innymi programy informacyjne. Nie wierzę, że człowiek, który tyle lat pracował w radiu nie znał etykiety Polskiego Radia. Wniosek nasuwa się sam: albo liczył się z konsekwencjami (że zostanie odsunięty od rozmów) albo liczył na to, że ze względu na to kim jest zostanie mu to odpuszczone. Ale z jakiej racji? Bo są równi i równiejsi?
Zgodnie z etykietą, został odsunięty, ale komentarze krytyki, że redaktor został skrzywdzony, nie milkły. Rozpętała się burza, że jak to tak można traktować taką osobowość. No sorry, prawo jest dla wszystkich takie samo. Pamiętam jak wieki temu, gdy jeszcze byłam dzieckiem, pani Katarzyna Dowbor reklamowała chyba jakąś margarynę, a w konsekwencji też została odsunięta od swojej dotychczasowej funkcji w TV. I to było normalne: przyczyna i skutek, ale tu przecież mówimy o Manie! Tak, jakby był poza prawem. Dlaczego teraz wyciągam sprawę sprzed lat? Bo chcę pokazać jak funkcjonuje opinia – raz krzyczymy w imię prawa, a innym razem przeciw niemu.
Jak tak patrzę na to z boku, to przeraża mnie to zaślepienie. Jak nic pasuje tu stara polska mądrość ludowa: przygadał kocioł garnkowi, a sam smoli.
Nie mówię, że jestem za bezczynnym siedzeniem i czekaniem na ciąg dalszy, ale nie mogę zrozumieć takiego zaślepionego zachowania „aktywistów”. Jeżeli ktoś, z tu obecnych, jest jednym z tych hasztagowców, to błagam – wyjaśnij mi, jaki to ma cel? Co ma to dać? Czy również spamujesz panią prezes? Czy (zanim weszła kwarantanna) podejmowałeś/aś jakieś inne kroki, jak chociażby pikieta? Chcę to zrozumieć, bo póki co moja frustracja, gdy widzę #kogonieslychac, sięga zenitu.
To na koniec jeszcze jedno, skoro już wyrzyguję wszystko, co mi na wątrobie leży. Czy aby na pewno Trójka za czasów pani Magdy Jethon była idealnym radiem? Może i przeżywała swój renesans, ale za jaką cenę? Od tej słodkości i samouwielbienia aż się rzygać chciało. Wtedy jeszcze nawet mi się to podobało. Takie trójkowe show. Fajnie się w tym odnajdywałam do dnia, w którym w czasie pochodu z okazji święta narodowego (3 maja lub 11 listopada – nie pamiętam), który organizowała trójka, flagi biało-czerwone utonęły w morzu różowych flag Trójki. I jeszcze ten orzeł z czekolady… Ale to było w porządku, bo nikogo nie zwolniła, a że zapominała o tym co najważniejsze, to szczegół.