Być może pamiętacie, że jakiś czas temu wystawiłam swoje ogrze usługi na licytację na rzecz Filipka. Post dla zwyciężczyni: P. powstał już jakiś czas temu – jak nie czytaliście, to koniecznie to zróbcie, bo jest to osoba warta poznania 🙂 (link tutaj). Ponieważ bój o zwycięstwo był zażarty, a drugi z licytujących miał utrudnione zadanie ze względu na inną strefę czasową, to łaskawie zgodziłam się na drugie miejsce. Tym sposobem Filipek dostał powiększoną wpłatę 😉

Naszego dzisiejszego Bohatera możnaby opisać kilkoma zwrotami: zabójczo przystojny, niewiarygodnie inteligentny, dżentelmen jakich dzisiaj mało. Oczywiście jego bliżsi znajomi mogą dorzucić parę określeń z innej, że tak to ujmę, półki, ale po co psuć ten piękny obraz? Wystarczy, że pierwsza Bohaterka nie była idealna 😅🤣

Najbardziej pamiętną anegdotą, która mi się kojarzy z B. jest wylot do Barcelony na mecz FC Barcelony z Sevillą. Wszystko było zaplanowane od kilku miesięcy: wylot, dwa dni na zwiedzanie miasta, mecz! i jeszcze dzień czy dwa na ostudzenie emocji. Nie brałam pod uwagę żadnego innego scenariusza. Ważne było, aby wylecieć planowo, a reszta miała już jakoś pójść. Gdy po walce z warszawskimi korkami dotarliśmy wreszcie na lotnisko, głupia ja, myślałam, że cel osiągnięty, bo co mogło pójść nie tak przy odprawie? No cóż… coś mogło. Czerwoną lampkę zapalił mi plecak B. który zamiast pojechać na taśmie tam, gdzie cała reszta podręcznych bagaży, pojechał innym, pustym torem. Wystraszeni, to znaczy ja wystraszona, a B. rozbawiony, podeszliśmy do kontrolerki. Pani bardzo grzecznie poprosiła, aby B. wyją zawartość bocznej kieszeni. Wyobraźcie sobie teraz nożyce. Biurowe. Takie naprawdę duże. No więc takie nożyce wyłoniły się z plecaka. Co B. bardzo rozbawiony skomentował – ooo, a ja wszędzie ich szukałem. Pani poprosiła, aby wyciągał dalej. Kolejna wyłoniła się taśma – gruba, szara taśma. Ja już miałam wizję, jak odległym staje się mecz, na który tak długo czekałam. Ku mojej uciesze, pani zasugerowała, aby B. wrzucił rzeczy do kubła. Ale to by było zbyt proste. B. poczuł się w obowiązku, by bronić swoje, jak się okazało, ukochane nożyce. Po krótkiej reprymendzie zdecydował się je wyrzucić, ale odwrócił się do mnie i niby mi na ucho, teatralnym szeptem powiedział tak, aby pani słyszała: no i nie udał się zamach na pilota! Mnie zamurowało i nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnej reakcji. Szczerze? Było to chyba dla mnie tak ciężkie przeżycie, że nie pamiętam kompletnie co było dalej. Koniec, końców dotarliśmy na mecz na planowo, więc chyba pani kontrolerka była bardzo wyrozumiała. Ale nożyczek i tak szkoda 😉

Powyższa historia może raczej wskazywać na cechy charakteru z tej „innej półki” i nie mają nic wspólnego z przymiotami wymienionymi na początku. No chyba, że B. miał nadzieję, że na swoją „przystojność” uda mu się odzyskać nożyce. Ale co z tą wspomnianą inteligencją? Tu dorobek naszego bohatera jest pokaźny. Wystarczy powiedzieć, że jego pasją jest matematyka. Jest jednym z niewielu szczęściarzy, którym udało się połączyć pasję z życiem zawodowym. Zaczęło się od olimpiad matematycznych, później studia, doktorat, wyróżnienie odebrane z rąk ministra, zjazdy najznakomitszych matematyków świata. Aż wreszcie dostrzegli go w wielkiej Ameryce. Zazdrośni, że nie mają swoich tak wybitnych, młodych głów – pomachali możliwościami i ukradli nam nasz narodowy skarb 😉 I tak oto od jakichś 3 lat B. święci triumfy na ziemi Indian. I chyba mu tam całkiem nieźle idzie, skoro zwykle nie przedłużają umów, a z nim akurat przedłużyli.

Trochę też pogrzebałam w necie i znalazłam na przykład taki komentarz: „Really good math teacher. Focuses more on the conceptual parts of the math rather than the problem solving. He’s very easy to get a hold of and puts considerable amount of effort in to helping you understand the material.” – szybko tłumacząc: super nauczyciel matematyki 😉

Teraz ja wyświadczę światu matematyki niebywałą przysługę i nie podejmę się nawet podania tytułu jego pracy naukowej, bo nawet przepisując ją zrobiłabym błędy. To wydaje się poza moim umysłem bardziej, niż dylatacja czasu.

Żeby nie było, że tylko matematyka i matematyka. Aby zachować balans ciała i umysłu – jest częstym bywalcem boisk do kosza. Za starych, dobrych czasów we WroNBA, czyli tak zwanej lidze podwórkowej 😉 był postrachem i persona non grata (oczywiście dla drużyn przeciwnych).

Co jeszcze czyni B. wyjątkowym? To, że jest stałym czytelnikiem Ogrów 🤣 Podsumowując – skoro P. naszej poprzedniej Bohaterce został odebrany tytuł Ideału, ze względu na gust radiowy, to muszę również pod tym kątem oceniać B. No i niestety mam z tym problem. Wcześniej różnica czasowa nie pozwalała mu na słuchanie Radia 357, ale teraz są do odsłuchania podcasty z audycjami. Muszę się dowiedzieć, czy jest patronem i zagląda tam czasem. Gdy tylko zdobędę taką wiedzę, to opowiem Wam jak tam z jego ideałowością 😉

Kończąc mam wskazówkę dla wszystkich pań, które zapragnęły w myślach poznać tego młodego boga. Otóż, nasz bohater miał kiedyś szaloną dziewczynę. Dlaczego im nie wyszło? Bo on musiał mieć wszystko policzone, a ona była nieobliczalna 🤣 Opis zapożyczony od B. która tak skomentowała ich rozstanie. Zatem – jesteś nieobliczalna? Zapomnij!

P.S. zapytacie pewnie: Ale skąd taki tytuł wpisu? To ja odpowiem – by uczcić fakt, że dawno temu B. wprowadził mnie w nieznane dla mnie głębiny Internetu. Do dnia dzisiejszego kilka tekstów, czy piosenek zostało ze mną. Można powiedzieć, że B. był moim pierwszym nauczycielem życia. Przygotował mnie na to, czym w przyszłości miał mnie karmić świat. Oraz W. 😉