Posiadacie swoje guilty pleasure? Ja sama o istnieniu takiego zwrotu dowiedziałam się stosunkowo niedawno (zważywszy na ilość wiosn na moim koncie), więc wyjaśniam tym mniej wtajemniczonych – jest to taka wstydliwa, skrywana przyjemność, o której się wie, że nie wypada tego robić, a i tak poświęca się na nią czas (żeby nie powiedzieć, że marnuje). No więc pytam jeszcze raz – jak tam u Was z takowymi przyjemnościami?

U mnie, zapewne, jakieś by się znalazły, ale po co mam pogrążać siebie w Waszych oczach jeszcze bardziej, gdy mam W. pod ręką? 🙃 Okazało się, że ja strasznie mało wiem o życiu. Zwłaszcza o życiu jutuberów czy innych influencerów. I gdyby nie guilty pleasure mojego ślubnego, straciłabym całą masę nikomu niepotrzebnej wiedzy. A tak, przez to, że chcąc, czy nie chcąc, jestem nausznym świadkiem tego, co dzieje się w internecie, mam o czym pisać 😅 Pragnę na początku podkreślić, że są to moje subiektywne wnioski, oparte o żadną wiedzę i małą ilość przerobionego materiału, więc nie przyjmuję narzekań, że mijam się z prawdą lub kogoś źle osądzam. Potraktujmy ten wpis, jako rozszerzenie o aspekty społeczne mojego wywodu o dylatacji czasu 😉

Gdy słucham tego, co włącza sobie W., to mam wrażenie, że jest to oddzielne uniwersum, w którym nawet Batman by nie zapanował. Czasem nawet mam wrażenie, że to nie tylko jedna równoległa rzeczywistość, ale – tak, jak w „Incepcji” – równoległe światy, które się przenikają 🤯

Kiedyś może poświęcę jakiś wpis na zagłębienie się w temat, ale teraz skupię się na tym, co dla mnie jest najciekawsze, czyli na dramach!

Jest to taka sytuacja, gdy jeden dogada tamtemu drugiemu, tamten wyciągnie temu pierwszemu i przy okazji trzeciemu sprawę sprzed wielu lat i wszyscy się kotłują. Nie można powiedzieć nawet, że we własnym sosie, bo do tego sosu dochodzą coraz to nowe osoby. I żeby była jasność – więcej w tym wszystkim jest facetów, więc te dramy nie są domeną płci pięknej.

Jest to naprawdę fascynujące zjawisko! I absolutnie nie to, że tamci sobie wytykają kłamstwa, nieuczciwe zagrywki, czy zdrady, ale to, że inni to śledzą. Ba! Śledzą i komentują. A co robią inni? Komentują tych, którzy komentują tamto. A później ci pierwsi (albo ostani – już się pogubiłam) tłumaczą się z tego, że użyli nie tego zwrotu, który chcieli i zamiast „podaj mi sól, kochanie” wyszło „zmarnowałaś mi 40 lat życia, ty stara k.”. Tak to mniej więcej wygląda. Chyba że coś pominęłam i pokręciłam 🤷‍♀️

Na rozwijanie wątku o tak zwanych patostrimerach, którzy transmitują na żywo jak grają, jedzą, piją, biją i używają podwórkowych przecinków, szkoda mi najzwyczajniej w świecie czasu.

Ważnym też jest fakt, że cała masa tych ludzi internetu kończy na galach Fame MMA, czyli krótko mówiąc – walczą w klatce za niewyobrażalne stawki. Najbardziej się opłaca, gdy ma się z kimś kosę – im większa drama, tym większy hajs. W. twierdzi, a ja nie mam podstaw, by mu nie wierzyć (w tym temacie oczywiście), że takie kłótnie i dramy spina jedno słowo: dymy. Czyli im większy dym między zawodnikami, tym bardziej chore stawki za walkę 🤦‍♀️ Profesjonalni pięściarze niech się schowają ze swoimi wynagrodzeniami za długoletnie treningi.

No dobrze, a czy to uniwersum, czy też równoległe uniwersa mają swoich bogów? A i owszem! Przy większych, ważniejszych sprawach/dramach zbiera się „loża” (szyderców?) i głosi swoje mądrości, aby na świecie znów zapanował pokój i nad wszystkimi jutuberami znów zaświeciło słońce. Jak trzeba, to i pogrożą paluszkiem albo wytarmoszą za ucho. Najbardziej śmieszy mnie to, że znaczna część społeczeństwa tego światka, to po prostu bardzo młodzi ludzie, a wprowadzającym największe zamieszanie wśród bogów, to Sylwester Wardęga (lsta temu zasłynął prankiem z psem-pająkiem), czyli stary chłop… Być może robi to z nudów, a być może z poczucia misji, by jako samozwańczy czyściciel wprowadzić ład i porządek. Ale być może już się w tym wszystkim zatracił. Oczywiście pokłony do samej ziemi biję przed nim za robotę na rzecz schronisk 💪🐕

I tak trochę naokoło dotarliśmy do głównego wątku, który chciałam poruszyć. Jestem ciekawa, kto z Was, komu życie w Internecie jest obce, w ostatnim czasie dowiedział się o istnieniu Krzysztofa Stanowskiego i, przypisanej już chyba do niego na zawsze, Natalii Janoszek? To jest chyba drama nad dramy. Może nie do końca w opisanym wcześniej schemacie, ale jednak wstrząsnęła całym celebryckim światem i od początku uruchomiła konta w przestrzeni commentery.

Szybki skrót tematu dla tych, którzy w jakiś sposób uchronili się przed tymi ciekawostkami – Krzysztof Stanowski jest to dziennikarz, niegdyś sportowy, później mniej sportowy. Chyba jego pierwsza głośna sprawa (taka, która wyszła poza pewne kręgi), to rozmowa z burmistrzem Wielunia, który chciał zezwolić na odbycie się w mieście kontrowersyjnej gali bokserskiej. W tej rozmowie pokazał swoją bezwzględność dla rozmówców i godne podziwu przygotowanie do rozmowy 👏

No i ten dziennikarz z krwi i kosci zawziął się, by zniszczyć biedną dziewczynę. Tylko, że patrząc na tą całą sytuację, a obejrzałam chyba wszystko, co Stanowski wypuścił w temacie, nie dziwi mnie, że tak się zawziął. Za co? Od jakiegoś czasu Natalia Janoszek robi w Polsce furorę jako gwiazda Bollywood, Hollywood, jako zwyciężczyni konkursów piękności i w ogóle chodzący ideał. Udzieliła całej masy wywiadów, jako gość w studio, gwiazda na imprezach, albo w formie internetowego lajwu. I tylko Stanowskiemu zapaliła się czerwona lampka. Czy prawdą jest to, co ujawnił, czy raczej nie dotarł do jakichś informacji i protesty samej zainteresowanej są zasadne – czas pokaże. Ale to wszystko, co pokazuje (zwłaszcza w ostatnim trzygodzinnym filmie), trzyma się kupy.

Uważam, że Natalia rozbiłaby bank, gdyby otwarcie przyznała się, że celowo wkręciła wszystkich, że odegrała rolę życia. Ależ by wtedy była gwiazdą! A tak, gdy zaprzeczała, jeszcze bardziej nakręcała tego psa gończego lub raczej łownego – do tego stopnia, że gość poleciał do Mumbaju szukać prawdy. Ciekawi mnie straszliwie, jak to się wszystko skończy, bo Janoszek pozwała Stanowskiego i za ostatni film wisi nad nim spora kara. W moim odczuciu Natalia jest fenomenem. To jest fascynujące, co ona zrobiła. Moja głowa nie jest w stanie tego ogarnąć – najpierw wymyślić karierę i życie, później powtarzać to z całym przekonaniem, a na dodatek naciągać rzeczywistość tak, że nikomu nie przyszło na myśl, by to sprawdzić. No geniusz! Ja bym poległa już na pierwszej części i nie byłabym w stanie wymyślić dla siebie nawet jakiejś zabiedzonej kariery – jednak mój mózg jest bardzo ograniczony 😅

Oczywiście, jak to na anonimowe życie w internecie przystało, nic nie jest czarne lub białe. Jest mnóstwo osób, które krytykują zawziętość Stanowskiego. Bynajmniej nie dlatego, że trzymają stronę Janoszek. Po prostu uważają, że teraz dzięki niemu cała Polska o niej usłyszała, albo że dziewczyna może sobie coś zrobić. Dużo opini dotyczy tego, że z niej nie schodzi, choć na dobrą sprawę, mógł już skończyć po jednym filmie. Stanowski bardzo fajnie odpowiada w tym trzygodzinnym filmie, ale nie będę spojlerować – obejrzyjcie nawet na przyspieszeniu. To jest naprawdę fascynujące zjawisko. Polecam 😉

I tak sobie na koniec myślę, Stanowski obnarzył całą prawdę o najbardziej znanych w kraju dziennikarzach – łykają, jak młode pelikany wszystko, co się im pod nos podstawi. Być może jest tak, jak sam autor mówi, że im się już po prostu nie chce. Z drugiej strony mamy ludzi od komentowania życia w internecie, których samozaparcie i głęboki research są naprawdę godne podziwu, ale dziennikarzami nikt ich nie nazwie. Czym zatem jest dzisiaj prawdziwe dziennikarstwo? Rozpoznawalnością, czy docieraniem do prawdy?🤔

Masowa wpadka dziennikarzy z Janoszek rozejdzie się po kościach, tak samo, jak po kościach rozchodzą się dramy jutuberów. Ale jakoś tak niesmak pozostanie i ciągle z tyłu głowy będzie krążyć pytanie, czy to co widzimy/słyszymy to na pewno sprawdzone informacje…