Lata mijają, a wpis, który powstał dwa lata temu jest ciągle aktualny. Może nawet teraz bardziej niż wtedy! Dlatego lekko zmodyfikowany podrzucam raz jeszcze.
Odkryłam pewną piosenkę, której tekst idealnie się wpasowuje w mojego bloga i nie mogę się doczekać, aż się nią z Wami podzielę 😀 A przy okazji jest to fajne podsumowanie mojej dotychczasowej pracy,
No to tyle słowem wstępu. Zaczynamy!
Pamiętam to jak dziś – poniedziałek. 6:50. Wchodzę pełna życia (jak każdy w poniedziałek rano) do kuchni. Włączam Trójkę (teraz włączam Radio 357). A tam rytmiczna melodia i męski, lekko przepity głos, raczej mówiący niż śpiewający. Traf chciał, że właśnie w mojej głowie, jak po każdej premierze wpisu, gościły myśli – o czym teraz napisać? I nagle, dobijają się do mnie słowa morału owego utworu muzycznego. Genialne! Eureka! Przecież to tak pasuje do mnie. Ba! to jest o mnie!
Okazało się, że właścicielem tego zachrypniętego głosu jest nie kto inny, jak Andrzej Grabowski, znany w niektórych kręgach jako Ferdek Kiepski. Za wszelką cenę musiałam zdobyć tekst tej piosenki, ale nie było to takie proste, bo płyta dopiero wchodziła na rynek, a w necie dostępne były jedynie króciutkie urywki. Dzień w dzień sprawdzałam czy może coś nowego się pojawi. I wreszcie nadszedł ten dzień!
Nie podzielę się z Wami od razu całą treścią piosenki (bo wtedy już będzie wiadomo o co chodzi i nie będziecie chcieli czytać dalej), będę ją odkrywać przed Wami bardzo powoli, wers po wersie 😉
Często po publikacji wpisów dostaję od Was pytania skąd ja biorę pomysły na te wpisy. Gdzie ich szukam i tak dalej. Ja odpowiadam krótko – życie!
„Gdy jak kowboj przez świat mknę – pech prześladuje ciągle mnie„
No więc tak idę sobie po tym łez padole. Przez swoje szalone pomysły przyciągam pecha i dziwne historie. Do tego dochodzi pośpiech i zakręcenie i mamy to, co mamy.
Zgubił mój konik podkowę przy wypasie,
wszystkim na szczęście podkowa moja zda się.
Nie muszę daleko sięgać pamięcią, aby pokazać jak bardzo przesłania płynące z moich peszków są radością dla innych. Zerknijmy na początek do Nowego Jorku i przypomnijmy sobie o spotkaniu z Duchami Przeszłości. A co z polskim sposobem na walkę z deszczem? A co ze zmianą opon czy wysyłaniem paczki?
Zgubił mój konik podkowę na równinie –
znajdzie ją chłopak, zaniesie swej dziewczynie.
Ile śmiechu (niezrozumiałego dla mnie :)) wywołała tragedia w windzie. Nie zapominajmy o weekendzie w hotelu dla nudystów!
Zgubił mój konik w wąwozie dwie podkowy –
pewnie znalazca jest wesół, chwat i zdrowy
Niemalże cała zakładka zatytułowana Przygoda, to splot przedziwnych historii wywołanych niejednokrotnie moją wyobraźnią czy szczęściem do przyciągania dziwnych zdarzeń. Zdarzały mi się również naukowe wywody. Zachęcam do przypomnienia sobie moich przemyśleń o kosmosie i mijającym w nim czasie [jeżeli jesteś naukowcem – dla swojego dobra nie otwieraj tego linku!]
Dlatego morał piosenki uczyniłam mottem tego bloga! A może i mojego życia 😉
Chociaż moim kosztem, ludzie cieszą się troszkę
Wcale nie jestem frajer
Kiedy szczęście Wam daję
Więc
Miło brzmią ech własnego pecha
Gdy ktoś uśmiecha się
Po czymś takim moje wszystkie szalone historie, moje wpadki i dziwne przygody wywołane naiwnością czy po prostu zwykłą głupotą – wchodzą w zupełnie inny wymiar 🙂
A żeby nie być gołosłowną, to krótka anegdotka.
Jadąc do pracy, przejeżdżam przez miejską obwodnicę. Długa, prosta, szeroka dwupasmówka. Warunki wręcz idealne do rozwinięcia prędkości. Znaki mówią niestety coś innego – 70km/h. Jak żyć? Zwłaszcza gdy człowiek wiecznie w pędzie. Nad tym, aby na chwilę porzucić ów pośpiech, czuwają Strażnicy Galaktyki w samochodach z błyskotkami. Jak tylko wypatrzą, że komuś pośpiech nazbyt ogranicza widzialność znaków, wówczas zaczynają świeci na niebiesko i wyświetlają napis POLICJA. Jedź za mną (czy jakoś tak).
Częsty widok zaparkowanych na zatoczce autobusowej dwóch samochodów – z czego jeden błyska na niebiesko, zmusza do refleksji i każe zastanowić się nad swym pędem. Zdarzają się jednak, w życiu każdego narwańca, takie momenty, że gdy próbuje wjechać na obwodnicę, nie może tego zrobić, bo jakiś…nazwijmy go Niedzielny Kierowca – nie zjedzie na lewy pas, żeby samochody mogły się włączyć do ruchu. Więc taki nakręcony z rana kierowca musi się zatrzymać – puścić wiązankę pod nosem i jak wreszcie ruszy, to w tej złości noga trochę mocniej przyciska pedał gazu. No i gdy, któregoś ranka natrafiłam na takiego Niedzielnego Kierowcę, to mi się trochę „dupnęło”, żeby go wyprzedzić. Zjechałam na lewy pas i tak przez chwilę jechałam troszkę szybciej niż prawo przewiduje. Samochód, który pruł przede mną lekko zwolnił i zmienił pas na prawy. W momencie gdy analizowałam na co przeznaczę nadprogramową kasę, w której posiadanie weszłam dzień wcześniej, na tylnej szybie owego samochodu wyświetlił się napis „POLICJA”. Świadoma wykroczenia jakiego się dopuściłam – grzecznie zjechałam na prawy pas i posłusznie jechałam za Strażnikami. Przyznaję – przez chwilę przeszło mi przez myśl, aby udać, że tego nie widziałam i pojechać dalej, ale jako skruszony obywatel zdecydowałam się być uczciwą i przeznaczyć bonus pieniężny na szczytny cel – budżet państwa.
Gdy dojechaliśmy na wspomnianą wcześniej wysepkę autobusową, z samochodu, który okazał się moją wyrocznią, wyłoniła się urodziwa pani policjantka i powolnym krokiem podeszła w moją stronę. Otworzyłam okno i do moich uszu dotarło: „Dzień dobry. Pani jechała lewym pasem. My zatrzymywaliśmy samochód jadący prawym pasem >>ukradkiem zerknęłam w lusterko wsteczne, w którym ujrzałam w całej swej okazałości piękny biały minivan<< Ale jak już się pani zatrzymała, to proszę przygotować dokumenty do kontroli”. I poszła.
I tak oto, ta moja nadgorliwość (gorsza od s_a_z_i) ukradła mi cenne 10 min. Ale za to ileż radości ludziom z pracy przyniosła opowieść o moim porannym spotkaniu. Zakładam, że Strażnicy też później opowiadali z rozrzewnieniem o kolejnym wariacie, który spanikował na ich widok.
Jedna mała, niewinna wpadka, a ile uśmiechniętych twarzy. Jeżeli każda moja przygoda (mało miła dla mnie) ma dawać radość innym – a niech się dzieją jak najczęściej! Jestem jak SuperBohater! Moją SuperMocą jest rozdawanie uśmiechu – w końcu od dziecka Fasolki do tego mnie przygotowywały:
„Żeby wszystkim smutnym ludziom dać uśmiechy w podarunku. Wtem zostanę UśmiechMistrzem, bo podobno śmiech to zdrowie”
NIECH ŚMIECH BĘDZIE Z WAMI!
Ooo, fajna dupa.
Ma się rozumieć! Chociaż milsze są odniesienia do zawartości merytorycznej, ale dziękuję tak czy inaczej 😉
Moja ciocia miał taka powiedzenie że „nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu” , dlatego teraz muszę dopytać czy na dzikim wschodzie mówi się „nadgorliwość gorsza do sazi” i przy o okazji co to jest „sazi” może chodziło ci o „Stasi” ja nie jestem z dzikiego wschodu, ale lubię poznawać inne kultury żeby lepiej rozumieć świat 😉
Ja cenie Ciebie za otwartość i wyjątkowa wrażliwość na świat i ludzi. Jesteś super bohaterem, bo dzielnie z radością i dystansem znosisz wpadki i niepowadzenia, pokazując światu i mi, że można.
(nie cieszą nie te twoje „pechy”)Twój blog to takie okno do Twojego świata i dziękuję Ci że mnie tu wpuszczasz . to nie jest twórczość w klasycznym rozumieniu tego słowa 😉
Ale , że jestem też facetem to muszę przyznać, że ta pupa to arcydzieło matki natury. Uważam, że odlew twoich pośladków powinni przechowywać w Sèvres jak idealny wzorzec damskiej pupy ;D
Hahaha – do ostatniej kwestii się nie odniosę. No może tyle, że nawet nie dadzą się człowiekowi porządnie skompromitować 😉
Co do powiedzenia: podkreślniki pomiędzy literami, to puste miejsca na litery. Nie podam na tacy – pokombinuj 😉
I ostatnie – mam się obrazić, że nie jest to klasyczna twórczość? 😉