Przypomniała mi się ostatnio bardzo zabawna historia, więc muszę się nią z Wami podzielić. Będzie to 2w1 – rozrywka i przestroga (przed czym, to okaże się na końcu, bo nie mogę Wam teraz zespojlerować wpisu).

Jakiś czas temu postanowiłam nadrobić zaległości w oglądaniu klasyki filmowej. Miałam kilka pozycji na liście, więc chciałam się zorientować od czego zacząć. Odpaliłam stronkę z filmami i rozpoczęłam poszukiwania. Nie zdradzę tytułu filmu aby ci, którzy go oglądali nie domyślili się co się stało, ale też żeby nie zdradzić zakończenia tym, którzy go jeszcze nie oglądali 😀

Powiedzmy, że był to film X. Gdy już go wynalazłam zaczęłam przeglądać komentarze (zamiast poczytać fachowe recenzje). Zwykle komentarze miały po kilka, no może kilkanaście plusów czy też minusów. Mój wzrok zatrzymał się przy jakimś krótkim wpisie, który miał! ponad 100 minusów!!!! Oczywiście odruchowo przeczytałam go i bez chwili namysłu dałam minusa od siebie! Wiadomość brzmiała: „Fajny, ale szkoda, że na koniec popełniła samobójstwo”… Wkurzyłam się, wyłączyłam film X i włączyłam coś innego aby jak najszybciej wyrzucić to z pamięci.

Muszę powiedzieć, że mi się to udało, bo po jakimś miesiącu kompletnie nie pamiętałam o tym i pomyślałam, że może obejrzę sobie film X. Zasiadłam do komputera, odnalazłam go na tej samej stronie, zjechałam na komentarze i nagle widzę: ponad 100 minusów?! no i sobie przypomniałam już bez czytania co to było. Zła na siebie wyłączyłam film X i włączyłam inny.

Po upływie kolejnych tygodni postanowiłam zasiąść do filmu X świadomie nie pamiętając o poprzednich próbach. Podejrzewam, że podświadomość chciała mnie już ochronić i odruchowo zaczęłam oglądać odkładany film X.

Gdy zostało mi jakieś 30 min do końca zadzwonił telefon. Zastopowałam film, rozmawiałam przez telefon i bawiłam się pokrętłem myszy. Wiecie na co trafiłam, nie? Ale byłam zła na siebie i na mojego rozmówcę! Ale już było mi szkoda przerywać w połowie i postanowiłam obejrzeć do końca bez względu na wszystko.

Wydawałoby się, że film zbliża się ku końcowi. Oni razem na lotnisku, zbierają się do odlotu. Ja sprawdzam ile minut pozostało – kilka włącznie z napisami końcowymi, a ona ciągle żyje. Wsiadają do samolotu. A mi w głowie siedzi – może wyskoczy z niego; ale po co skoro jest tak jak chciała… Samolot wystartował; ujęcie kamery na oddalający się samolot. A ja ciągle czekam! i kminię: ale jak? ale po co?!

Do obrazu zanikającego samolotu dołącza nostalgiczna muzyka i zaczynają wyłaniać się napisy. A ja czekam!

Dopiero po chwili (jak już byłam pewna, że film się skończył) parsknęłam śmiechem i cieszyłam się jak durna, że tak się dałam wrobić. Jak naiwne dziecko! Wróciłam do komentarzy i zamiast minusa Dowcipniś dostał ode mnie solidnego plusa!

Morał albo prawda życiowa:

  • nie wierz bezgranicznie komentarzom w Internecie!

 

Bonus!

A jak już jesteśmy przy filmach, to tak przy okazji dodam coś z kategorii nie-klasyków. Z reguły unikam filmów, które można określić mianem „głupawa komedia”, ale po ciężkim tygodniu chciałam się wybrać na coś odmóżdżającego 😀 Wybór padł na film o wdzięcznej nazwie BEREK. Uśmiałam się i cieszyłam jak głupia. Może dlatego, że bez żadnego problemu potrafiłam wyobrazić sobie siebie jako uczestniczka zabawy.

Smaczku dodaje fakt, że naprawdę są tacy wariaci i film jest inspirowany ich historią. Jeżeli ktoś czuje się małym dzieckiem i przemawia do niego hasło: „Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, lecz starzeją się, bo przestają się bawić.” to koniecznie musi zobaczyć ten film!

Jeżeli kogoś będzie irytowało oglądanie ganiających się dorosłych chłopów, to niech i tak obejrzy – zobaczy co traci będąc starym 😉