Pytania od czytelników

część 1

„Dylatacja czasu”

pyta Pan Marek ze Szczecina

Słowem wstępu:
Pomyślałam sobie ostatnio, że jako szanowany twórca, artysta, bełkociarz – wszystko, byle tylko nie bloger 😉 – nie mogę ograniczać się tylko do tego, co mi pasuje i co mi życie pod palce przyniesie. To jest dobre dla początkujących. A poza tym, jak mnie los nie zsyła do hotelu nudystów albo nie wieszam psa w windzie, to ciężko mi się zdecydować co Wam napisać i czym Was nie zanudzę. No więc, korzystając z możliwości Facebooka podpytałam części z Was – jaki temat, z mojego punktu widzenia, byłby dla Was ciekawy. Pierwsze propozycje już wpłynęły, ale ciągle liczę na Waszą kreatywność i jestem gotowa podjąć wyzwanie!

Pan Marek ze Szczecina, który niewątpliwie jest fanem galaktycznych przygód – bardziej lub mniej – ludzkich istot, zapewne chcąc mnie zagonić w kozi róg, rzucił hasło „dylatacja czasu”. A ja podejmuję wyzwanie! Zakładam, że będzie krótko i może być dość komicznie. Na samym wstępie zwracam się z uprzejmą prośbą, aby przyjąć ten tekst raczej z przymrużeniem oka i nie czepiać się ewentualnych przekręceń faktów i po prostu dobrze się bawić (./k – do Ciebie też mówię 😉 wytrzymasz te bzdury).

Teraz zapewne przemówią przeze mnie stereotypy (komentarze czekają na naprostowanie mnie w tym temacie). Zakładam, że spora część panów i może kilka pań wie czym jest, albo w ogóle słyszało kiedyś o dylatacji czasu. Skoro jest to mało zrozumiałe słowo, to znaczy, że na pewno ma to związek z fizyką 😉

Jako wierna słuchaczka PR III jestem także odbiorcą audycji ok. 7:15 „Pytania z kosmosu”. Jest to kilkuminutowe spotkanie z dr Tomaszem Rożkiem, w czasie którego doktor odpowiada, w dość przystępny sposób, na trudne pytania słuchaczy. W związku z tym, coś tam mi się obija o uszy w temacie fizyki, kosmosu i tym podobnych zagadnień. Niemniej jednak, ponieważ mam kiepską pamięć do nowych słów, gdy przeczytałam propozycję pana Marka, to myślałam, że to jakiś żart i musiałam sprawdzić u Wujka Gugla czy nie jest to jakieś „haba-baba” i w ogóle takie słowo istnieje. Jak tylko rzuciłam okiem na wyniki wyszukiwania, to bez zagłębiania się w szczrgóły wiedziałam co to za temat, więc się uśmiechnęłam i postanowiłam podziękować grzecznie za pomysł i nie skorzystać. Ale niby dlaczego? Czytelnik prosi, więc proszę bardzo!

O dylatacji czasu wiedziałam tyle, że jest. To znaczy, bez przesady – wiedziałam, że istnieje takie określenie na pewne zjawisko, bo pewności, czy istnieje na pewno, to nie mam żadnej. W końcu tego nigdy nie doświadczyłam (świadomie, bo nieświadomie, to chyba dość często). Ale jako człowiek wielkiej wiary – wierzę. Tak samo jak wierzę, że wszelkie prawa fizyczne mają realne przełożenie na życie. Wierz, że tak jest, bo jakby się okazało, że przez tyle lat w szkole męczyłam się z tymi tematami bezcelowo, to bym się rozzłościła. W sumie…co za różnica? Dla mnie efekt i tak jest taki sam czy to wszystko jest prawdą czy nie. No ale wracając do tematu – dla niewtajemniczonych: jest to zjawisko różnic w pomiarze czasu. Czyli mówiąc prościej, jak uważał Einstein – czas płynie inaczej w każdej części Wszechświata. Ma to jakieś tam powiązania z prędkością. Że niby czas płynie szybciej dla powolniaków. A wygląda to mniej więcej tak:

Jakościowa ilustracja zjawiska. Kiedy zielony obserwator odczytuje godzinę 12:30, drugi – godzinę 12:02. (Ciocia Wikipedia podpowiada)

Przyznam się szczerze, że w głowie mi się to wszystko nie mieści i nawet nie próbuję tego rozkładać na czynniki pierwsze. Chociaż gdzieś tam, kiedyś w szkole obiło mi się o uszy, że jak kosmonauta wróci z kosmosu, to będzie młodszy, niż gdyby siedział plackiem w domu z rodziną. Ale dla dobra swojego umysłu i ogólnie psychiki przechodzę nad takimi nowinkami do porządku dziennego.

Film Marsjanin Ridleya Scotta oglądałam z przymusu poniekąd, no może ładniej zabrzmi: jako osoba towarzysząca. I powiem Wam, że tak samo wszystko, co tam było pokazane mogło być dla mnie zarówno wyssane z palca jak i być najprawdziwszą prawdą. I wcale nie jest mi źle z taką wiedzą w tym temacie jaką mam. W końcu nie zamierzam robić kariery w NASA, a uważam, że czasem lepiej wiedzieć mniej niż więcej i żyć spokojniej. Może krócej, bo nie będę gotowa na atak obcych i nie będę miała umiejętności stworzenia schronu i walki z cyborgami, ale przynajmniej spokojniej 😉

Niesamowicie śmieszą mnie te wszystkie, a przynajmniej większość filmów o statkach kosmicznych, androidach i potworach w kosmosie (i nie tylko). Czasem jak tak podglądam to, co ogląda W. to się w sumie nie dziwię, że ktoś to tworzy, bo dla pieniędzy można zrobić wszystko. Ale że ma to dla kogo robić… Oczywiście szanuję zamiłowania do różnych rzeczy, więc i tego nie wyśmiewam. Tylko po prostu nie rozumiem, ale to już mój problem. No i może problem W. z którym nigdy nie będę oglądać przygód uwięzionych w kosmosie biednych Wojowników walczących o wolność WszechŚwiata.

Na swoją obronę powiem, że nowa wersja Króla Lwa też do mnie nie przemawia i zamierzam ją bojkotować. Jedyne gadające zwierzęta, które akceptuję, to psy z filmu „I kto to mówi III”!

Muszę przyznać, że jest jeden film o kosmicznej tematyce, który bardzo mi się podobał. Jest to pierwszy film z 4 sezonu Czarnego Lustra: USS Callister. Napomnę jednak, żeby nie stracić w oczach mi podobnych, że bardzo długo musiałam się przekonywać do specyficznego charakteru tej produkcji. Ale gdy dostrzegłam wreszcie to, co twórca chciał pokazać, to naprawdę – stałam się fanką tego ciągu filmów (słowo „serial” mi bardzo nie pasuje do tego typu produkcji). A chodzi o to, że są to zwykłe, długometrażowe filmy, nie powiązane ze sobą w żaden sposób z bardzo prostym przekazem – w satyryczny i przejaskrawiony sposób ukazują problemy współczesnego świata. Miazga!

Może i dlatego, że rozumiem sens, kontekst i przesłanie, USS Callister tak bardzo mi się spodobał. Jako znany KinoManiak – polecam! I wystawiam Ogrzy Znak Jakości.

Wniosek :
Obszerna moja praca naukowa na temat dylatacji czasu pozwoliła mi na wyciągnięcie pewnego wniosku. Jest to fakt, tym bardziej zaskakujący, że przed przystąpieniem do badań, nie spodziewałam się, że uda mi się przedstawić dowody na poparcie jakichś hipotez. A jednak! Skoro dylatacja czasu zależy od prędkości i czas dla obiektów pędzących płynie wolniej -> obiekty przemieszczające się szybkiej starzeją się wolniej w stosunku do obiektów przemieszczających się wolniej -> starzeję się wolniej, bo jestem ciągle w pędzie!!!

Panie Marku, ponieważ temat dylatacji został przeze mnie wyczerpany w całości, to mam nadzieję, że wpis zostanie przez Pana zaaprobowany. A ja osobiście dziękuję, za podrzucenie tematu, który doprowadził mnie do tak istotnego, dla mnie, wniosku!

Z wyrazami szacunku Redaktor Naczelny
Ogr

WAŻNE!
Jak widać po wpisie – i wcale tego nie ukrywam, jestem statystyczną dziewczynką, która swoją edukację szkolną rozpoczęła w małej miejscowości, na początku lat ’90. Dzisiaj się już walczy z tymi stereotypami, o których wspominałam wcześniej, że dziewczynka ma być grzeczna i ładnie wyglądać, a matematyka i fizyka są dla chłopców, więc dziewczynkom się wybacza mniejsze ambicje w tych dziedzinach. Doskonałym przykładem na to jest Fundacja Kosmos. Jak można przeczytać już na wstępie: Dziewczynki mają moc! I tę prawdę fundacja przekazuje poprzez edukację, badania i dwumiesięcznik „Kosmos dla dziewczynek”. Nie mam żadnych znajomych w redakcji/fundacji i nie jest to jakaś wymiana barterowa, czy nawet reklama. Uważam po prostu, że jest to świetna inicjatywa, która da młodym kobietkom siłę i doda wiary we własne możliwości.

/A gdy to już się stanie! To będziemy nie tylko płcią piękniejszą, ale i silniejszą i mądrzejszą. I zrobimy prawdziwą Sexmisję. Buaahhaa! Buaahhaa!/