Tak naprawdę na dzisiaj było przygotowane coś innego, ale pierwszeństwo mają „wiadomości z ostatniej chwili”, co by uchwycić jak najwięcej szczegółów. Taki świeży niusik.
Wczoraj zostałam zaciągnięta (niemal siłą) na Jurassic World. Upadłe Królestwo. Ostania, a zarazem pierwsza przygoda z Dżurasikami miała miejsce 20 lat temu (czy kiedy tam była premiera Jusrassic Park), więc zapowiadał się fascynująco nudny seans.
Przeżyłam i mogę teraz pospojlerować 😉 Pamiętajcie, że nie jestem fanem tego rodzaju filmów, więc moja ocena jest baaardzo subiektywna i mało wiarygodna, więc się nie przejmujcie.
Sztampowa walka dobra ze złem; ucieczki w ostatniej chwili; pewien de- -l, przez którego wszystko się kiepści; piękna ona; piękny on (to akurat było fajne) z pewnością sprawiłyby, że umarłabym z nudów gdyby nie… wersja 4D
Bawiłam się jak na roller coaste’rze, uśmiałam się jak dziecko i nie miałam poczucia straty kasy. Zacznę od tego, że od czasu gdy byłam ostatni raz na 3D wiele się zmieniło. Unikałam filmów 3D jak ognia z powodu okularów, które zakładane na moje były mega uciążliwe i do tego wiecznie brudne! Wczoraj pierwszym zaskoczeniem były bardzo komfortowe okulary – nówki! (które można było zabrać ze sobą). No więc nastawiona już nie tak bardzo negatywnie zanurzyłam się w świat dinozaurów.
Muszę ze wstydem przyznać, że pierwsze akcje z użyciem fotelo-wstrząsów, powiewów z zaskoczenia, opadów deszczu i nagłych ataków dino-paszczy sprawiło, że zaczęłam odczuwać lekki strach. Co prawda był on krótkotrwały, ale wrażenie było super. Później już przywykłam do tego typu „strachaczy” i momentami miałam nawet wrażenie, że jest tego za dużo.
Najlepsze było jak zaczynało rzucać fotelami – wow! ale jazda 😀 ubaw miałam jak nigdy w kinie 😉 Nieważne, że tam ginęli ludzi – cieszyłam się jak durna. Dodatkowe wrażenie robili inni widzowie, których widziałam kątem oka, a którzy wydawali się pływać w swoich fotelach.
Jak już przywykłam do wstrząsów i nie robiły już takiego wrażenia, to twórcy urozmaicaczy zaskoczyli mnie kolejnym efektem. Myślałam, że to sąsiad zza mnie kopie w mój fotel w rytm wbijanych gwoździ, a tu suprajs – mój aktywny fotel nie daje mi zasnąć 😀 Mało tego, gdy były np. jakieś wertepy pod kołami samochodu, to fotel kinowy zamieniała się w fotel do masażu – zdecydowanie polecam.
O ile wstrząsów było za wiele, tak frajda zaczynała się na nowo gdy fotele falowały – jazda bez trzymanki. Co tam film. Kto by się przejmował mrożącą krew w żyłach walką na szklanym dachu z dinozaurem-mutantem, kiedy się siedzi w wagoniku roller coastera 😀
Chciałam powiedzieć, że film nie wzbudził we mnie ani jednej emocji, ale jednak był jeden taki motyw, który sprawił, że nawet coś ścisnęło za gardło. Twórcy chyba ten fragment stworzyli, żeby zagrać na uczuciach widzów takich jak ja, którzy wyobrażą sobie, że to biedny pies z tęsknotą i zrozumieniem patrzy na odpływający statek. Popiskując z żalem. Smuteczek.
No nic, czas na końcowe podsumowanie i ocena.
Oceniam film na 10pkt:
- 9 za 4D
- 1 za atrakcyjność głównego bohatera (i nie chodzi mi o dinozaura)
Czy polecane dla ciężarnych? 😀
pasów nie ma, ale trochę rzuca
dla zdrowia raczej to niebezpieczne nie jest, ale komfortu bym się nie spodziewała
/w grudniu pójdziemy razem 😉