Gdy od odnalezienia Mateusza minęło kilka dni i Łucja wiedziała, że może zostawić Emilkę samą w domu, postanowiła wypełnić obietnicę i zapłacić Piotrowi za research. Napisała do niego krótką wiadomość.
„Może zapłatę zaczniemy już dzisiaj od dużej porcji deseru na mieście?”
Odpisał dość szybko w charakterystyczny dla siebie sposób:
„Bogini mówi, sługa wypełnia. Rozumiem, że etap wśród ludzi, to test dla mnie, który zamierzam zaliczyć celująco. Zarządzam wyjście o 17:15. Bądź gotowa”
Bardzo rozbawiła ją ta wiadomość, na którą nie była w stanie napisać nic więcej, jak tylko emotkę z uśmiechem.

Gdy zbliżała się 17, była strasznie podekscytowana. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po tym piątkowym wieczorze. Z jednej strony to przecież był Piotruś, a z drugiej był to mężczyzna, który był nią zauroczony i wcale tego nie ukrywał. Postanowiła, że niczego nie będzie sobie wyobrażać. Szła po prostu na lody z przyjacielem, nie wykluczając opcji dopicia w domu wina. 
Im bliżej było do umówionej godziny, tym bardziej odczuwała niezręczność, z jaką będzie musiała się zmierzyć. Gdy ujrzała Piotra przemierzającego długi korytarz, poczuła się nieswojo. Była to dla niej zupełnie nowa sytuacja. Tak naprawdę była to pierwsza randka od czasu rozstania z Szymonem. Potrzebowała dwóch lat, by dojść do siebie po tej całej traumie. Teraz czuła, że jest już gotowa. Ale to przecież Piotruś… Ciągle nie była pewna czy to dobry pomysł. Dlatego uważała, że lody na początek, to najlepsza opcja.

Udawała, że jeszcze zamyka pliki w komputerze, gdy poczuła, że Piotr stoi za nią.
– Gotowa? – w jego głosie było czuć wymuszoną pewność siebie i luz.
– Już, już. Daj mi jeszcze wyłączyć komputer – wpatrzona w zamykające się okna  próbowała wyciszyć emocje. Wzięła głębszy oddech i wraz z wypuszczonym powietrzem na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Jestem gotowa. Możemy iść.

Przez pierwszych kilkanaście minut oboje czuli się trochę niezręcznie, przez co rozmowa była dość sztywna. Każdy kolejny krok przynosił coraz większą swobodę i znów zaczęli się czuć dobrze w swoim towarzystwie. Gdy od upatrzonej lodziarni dzieliło ich zaledwie kilka ulic, coś wpadło jej do oka. Początkowo myślała, że wypłynie po energicznym mruganiu. Gdy jednak ten zabieg nie przynosił efektów, Piotr zaproponował pomoc. Wyjął chusteczkę i stanął plecami do kierunku, w którym zmierzali.
– Czekaj, czekaj… Mam ją – stwierdził z dumą.
– Dziękuję – uśmiechnęła się do niego i wycierając jeszcze resztki łez, które jej spłynęły po twarzy cicho szepnęła – Szymon…
– W sumie to ładne imię, ale jednak wolę jak mówisz do mnie “Piotruś” – zażartował.
– O proszę! Kogo to moje oczy widzą! Łucja we własnej osobie. Dzień dobry moja droga.

Niemalże za swoimi plecami usłyszał męski głos. Gdy popatrzył za siebie, okazało się, że stał za nim wysoki, przystojny mężczyzna w eleganckim garniturze. Mina Łucji nie wskazywała na to, że jest to wyczekiwane spotkanie. Wyglądała, jakby chciała być teraz zupełnie gdzieś indziej. Gdy nie odpowiedziała na powitanie mężczyzna kontynuował. 
– Widzę, że zaczynasz odbijać się od dna. To dobrze, dobrze. Tylko… – zmierzył Piotra z pogardą. Tak patrzeć na ludzi umiał chyba tylko on – …mogłaś się bardziej postarać. Stać cię chyba na coś lepszego, nieprawdaż? – i wypowiedź zakończył swoim ironicznym uśmieszkiem, którego Łucja szczerze nienawidziła.

Piotr nie miał pojęcia w czym bierze udział. Nikt w pracy, prócz szefowej, nie znał przeszłości Łucji. 

Widok tego uśmiechu i to wrażenie wyższości, które roztaczał wokół siebie sprawiły, że Łucja przestała myśleć i dała się ponieść emocjom. Ku zaskoczeniu wszystkich, a przede wszystkim swojemu, podeszła do Szymona i bez chwili zawahania, dość dynamicznie wyciągnęła w jego kierunku otwartą dłoń, która wylądowała na lewym policzku mężczyzny.
Trochę zaskoczony taką reakcją uśmiechnął się arogancko. Gdy Łucja próbowała powtórzyć atak, wyciągnął szybko lewą rękę i zablokował uderzenie łapiąc ją za nadgarstek.

– Słuchaj dziwko! Nigdy więcej mnie nie dotykaj – druga ręka powędrowała na jej ramię i popchnął ją na pobliską ścianę kamienicy. 

Ścisnęła ją z taką siłą, że łzy napłynęły jej do oczu. Wiedziała, że nie może stawiać oporu jego sile. W końcu już nie raz próbowała. Wiedziała jednak, że nie może znowu się poddać tak po prostu. Piotr, który ciągle nie wiedział kim jest ten mężczyzna, nie nadążał za obrazem, który wyświetlał się mu przed oczami. Łucja zebrała się w sobie i z całych sił splunęła w twarz Szymona, co rozwścieczyło go niemiłosiernie.

-Ty szmato – wysyczał przez zęby i oderwał prawą rękę, która przyciskała jej bark do ściany i podniósł tak, jakby się chciał zamachnąć przed wymierzeniem jej ciosu.

To dopiero sprawiło, że Piotr się ocknął. Niemal jednym skokiem zbliżył się do mężczyzny i złapał go za wyciągniętą dłoń. Rozjuszyło to strasznie napastnika. Widok jednak licznych gapiów ochłodził trochę jego zapał do walki. Puścił trzymany nadgarstek Łucji, wyswobodził prawą dłoń z uścisku Piotra, poprawił garnitur i wyrzucając z siebie coś w rodzaju “z drogi” przepchnął się między Piotrem a murem.
-Uważaj kolego na tę szmatę. Dobrze ci radzę – rzucił z pogardą odwracając się w jego kierunku.

Piotr nic nie odpowiedział na tę zaczepkę, a jedynie odprowadził go wzrokiem do następnej ulicy. Rozejrzał się po gapiach, którzy natychmiast zrozumieli, że to już ten moment, w którym powinni się rozejść. Gdy był pewien, że ten mężczyzna im nie zagraża i nikt ze spacerowiczów już się im nie przygląda, podskoczył do Łucji, która już zdążyła się osunąć wzdłuż ściany i siedziała z głową schowaną między ręce oparte o kolana. Cała drżała. Kucnął przy niej i w milczeniu objął ją mocno, przyciskając do siebie. Głaszcząc ją po włosach, przyłożył usta do czubka jej głowy i stłumionym głosem wyszeptał:
– Przepraszam, że na to pozwoliłem
– Zabierz mnie do domu. Proszę – wydusiła z siebie z trudem.