No i słowo się rzekło – będzie płatny wpis. Ale wyjątkowo płatny. Kto by pomyślał, że ogrza grafomania przyczyni się tak namacalnie do czyjegoś szczęścia. Ba! Kto by pomyślał, że znajdą się Szaleńcy, którzy będą chcieli za to płacić. A co najważniejsze – na szczytne cele!

Ale po kolei. Jest sobie pewien Jegomość o imieniu Filip, który potrzebuje troszkę złotówek. Jakby ktoś czuł nieodpartą potrzebę wsparcia groszem, tudzież wylicytowania czegoś fajnego, to zostawiam tu link. Ponieważ dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, to nie ma znaczenia ile Ogrza Ekipa uzbierała. Kasa popłynęła, więc pora wywiązać się z zobowiązań. A nie ukrywam, że będzie to czysta przyjemność.

KIM JEST?

Osobą, która wygrała licytację jest pewna młoda, piękna, inteligentna i wysportowana Blondyna. No dobra, trochę mnie poniosło – w końcu ideałów nie ma. Trochę przesadziłam z tą „wysportowaną”. Chociaż…raz byłam świadkiem, jak gra w siatkę*. I było to, o zgrozo! 21 lat temu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak stare rocznikowo jesteśmy, bo to, że wiecznie młode i piękne, to oczywiste. Ale spore doświadczenie życiowe już jest na naszych karkach 😉

Wrzucając „ofertę” na licytację zarzekałam się, że wpis będzie ociekał złośliwościami i obfitował w uszczypliwości. Ale tak sobie myślę, że niektóre osoby zasługują na bezwzględny szacunek. Co oczywiście nie znaczy, że moje uszczypliwości są wyrazem braku szacunku (wręcz przeciwnie), ale P. (bo tak ma na imię nasza bohaterka) w swoim życiu już wystarczająco często była odbiorcą mojej złośliwości. I pewnie jeszcze wiele razy będzie. Oby jak najdłużej! Długo się zastanawiałam jak odpowiednio ugryźć temat. Jak powiedzieć dużo, ale nie wchodząc z butami w czyjąś prywatność? Nie da się, więc za chwilę zdradzę wszystkie sekrety pewnej rodziny spod stolicy. No to zaczynamy: najpierw była Ona, później był On (to znaczy najpierw był On, ale damy mają pierwszeństwo). Później pojawili się Ona, On, a później jeszcze One. Dobra, żartuję. Zaczynamy na poważnie.

CEL – AFRYKA

P. poznałam, gdy byłyśmy szalonymi, pełnymi marzeń i planów na przyszłość nastolatkami (to wtedy właśnie raz jedyny widziałam, jak gra w siatkę). Tak właściwie, to P. miała marzenia i wizje na przyszłość, a ja po prostu byłam szalona – i tak nam zostało. W tym miejscu pragnę przy okazji pozdrowić całą naszą Ekipę z tamtych czasów ❤️. P. już wtedy wiedziała czego chce i czego pragnie jej serce. To Afryka była w nim wyryta. Gdy ja, jako studentka w Londynie harowałam na nowego laptopa, Ona była na wolontariacie w Albanii. Miał to być krok zbliżający ją do Afryki. Oczywiście chyba do końca życia nie wybaczę jej drogi powrotnej z Albanii – na stopa. Dobrze, że chociaż w tę podróż życia zabrała ze sobą koleżankę. To zmieniło postać rzeczy, bo nie jedna a dwie, młode, piękne dziewczyny i obcy faceci w samochodach, w nieposkromionych krajach… P. – nigdy Ci tego nie zapomnę!! No chyba, że wiedziałaś, że jesteś na tym Łez Padole dla wyższych celów i zanim nie dokonasz swoich wielkich rzeczy, nie możesz zginąć marnie na jakimś leśnym parkingu.

Wreszcie dopięła swego i ku radości jednych, smutkowi, przerażeniu, czy zazdrości innych – spakowała swoje klamoty i wyruszyła przed siebie. Ale, co ja tam mogę wiedzieć co się w tej Afryce działo, zważywszy na odległy czas. Dlatego, mam dla P. i dla Was propozycję – niech sama opowie o tamtym czasie. W końcu ten blog jest w głównej mierze do nostalgicznych wypraw. A do teego P. cudownie pisze!

Ponieważ Afryką zarażała wszystkich dookoła, to stała się ona pasją rodzinną, która sprawiła, że w Polsce powstała fundacja Usłyszeć Afrykę. Specjalistą w temacie nie jestem i nie znam się, ale moim skromnym zdaniem – zrobili kawał dobrej roboty. Dzięki swoim działaniom udało się im rozszerzyć zakres i pomagać także polskim dzieciom i młodzieży pochodzącym z mniej fajnych rodzin (jeżeli tak to mogę ująć).

PROZA ŻYCIA

Jednak, jak to się mówi – czas płynie, perspektywa się zmienia, miejsce jednych ideałów i priorytetów zastępują inne. I tym sposobem miejsce książek o Afryce zastąpiły książki o wychowaniu dzieci, o rodzinie, znalazły się także książeczki edukacyjne dla małych człowieków (moich najulubieńszych, małych człowieków ❤️). Z czasem pojawiły się nowe – jak stać się idealną rodziną zastępczą. Za to zwłaszcza – ogromny szacun, bo dwójka dzieci w domu, praca, pies, a Wy zrezygnowaliście po części z siebie i daliście wspaniały dom dziecku, które potrzebowało miłości. Wiem, że obiecałam, że nie będzie to pieśń pochwalna, ale skoro przy Was blado wypadają moje psie adopcje, to niech już będzie to sprzedane z pompą 😅

Z PLECAKIEM PRZEZ ŚWIAT

Afryka i Albania, to tylko namiastka miejsc, które odwiedziła P. Pewnie trochę przesadzę, jak powiem, że zwiedziła pół świata, ale tak to czuję 🙂 Była moim guru w kwesti wyszukiwania tanich lotów i super ofert noclegów. Nic nie było w stanie powstrzymać jej przed podróżami – ani mąż, ani dzieci, ani pandemia 😉 Męża za fraki (chociaż zakładam, że zmuszać go do podróży nie trzeba było), dzieci w chustę i do wózka, a pandemia? – byle dobrze wyczuć moment! Zapewne, każda z faz wyglądała zupełnie inaczej. Niech już sobie sama nasza Bohaterka odpowie, który podróżniczy etap jest najbliższy jej sercu.

MORAŁ!

Wiecie czego najbardziej jej zazdroszczę? Że ją, tę porządną wówcza małolatę, do domu przywiozła policja, a mnie nigdy!

Ech, można by pisać i pisać o tym człowieku orkiestrze, ale nie chcę zebrać większego lańska, niż to, które mi grozi za to, co już napisałam, więc – do brzegu. Żeby nie wyszło, że same ochy i achy, to napomnę tylko, że ma beznadziejny gust. Radiowy. A przynajmniej, nie ma tego właściwego, jedynego słusznego… No cóż, jak mówiłam – ideałów nie ma!

Anegdotka: Przez lata śmieszyło mnie, że zanim pójdzie spać, to lata z poduszką po pokoju i zadusza komary. Angażując przy tym wszystkie osoby przebywające w pokoju, które by z chęcią poszły spać. Na pytanie dlaczego tak obsesyjnie pozbawia życia te boże istoty, odpowiadała – bo mnie zawsze taki dziobnie w powiekę. Zachowanie to nabrało sensu lata później, gdy w noc poprzedzającą jej ślub komar (którego nie wywęszyła) sprawił, że jej powieka przybrała mało standardowe kształty 😉 Oczywiście dzięki domowym metodom, gdy T. przybył, by zaprowadzić ją do ołtarza, powieka wróciła do ludzkich rozmiarów i nie dała chłopu argumentu, aby się wycofać 😀

P.S. jeżeli interesuje Was związek naszej Bohaterki ze zdjęciem „promującym” ten wpis, to odpowiedź jest prosta – znkiem rozpoznwczym P. jest właśnie ten obraz dziewczynki z balonem. Gdy performens ze zniszczeniem obrazu po zakończonej licytacji ujrzał światło dzienne, to zaproponowałam, aby i P. zaktualizowała swoje zdjęcie. Nie podjęła wyzwania, ale mnie i tak to ciągle bawi 😉

BOHATER DRUGIEGO PLANU

Ten wpis nie byłby kompletny, gdybym nie wspomniała o H. która od czasów brzuszkowych lubiła się ze mną bawić. A wyglądało to tak, że gdy tatuś dotykał brzuszek, w którym H. się skrywała, ta dawała mu znać, że jest – kopiąc mamusię w bok. Gdy ja szybko pokładałam swoją rękę, aby poczuć te kopniaki, ta spryciula stopowała eksponować swoje emocje! I taka zabawa w kotka i myszkę mogła trwać całą sylwestrową noc… Ale się poddałam szybciej. Z tego miejsca pozdrawiamy H. i jej chomika, który wyjątkowo przypadł do gustu Busi i tchnął w nią drugą młodość!

A na koniec – oto nasza Ekipa po latach – bardzo wielu 😉

(KiD, PiT, OiP, KiB/M)

*to, że nie widziałam, że uprawia sporty, nie znaczy na 100%, że tego nie było, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że prawie jest ideałem 😉