Ile jesteście w stanie zrobić, aby przypadkiem nikt Wam nie przypiął łatki „Niepoprawny politycznie”? Nawet, jeżeli Wasza odpowiedź brzmi „nie zwracam na to uwagi”, to i tak Wam nie wierzę. A wiecie dlaczego? Bo płynący czas sprawia, że kroczek po kroczku, niezauważenie, w nasze codzienne życie wkrada się owa poprawność. Nawet jeżeli nie robimy tego świadomie, to nasza podświadomość ma ręce pełne roboty (przyp. autora: dla osób z bujną wyobraźnią – podświadomość nie ma rąk, to taka przenośnia). Nie zgadzacie się ze mną? To w poniższym wpisie postaram się Wam to wyłożyć bardzo starannie i obrazowo na jednym, konkretnym przykładzie.
A zacznijmy od poniższych obrazków, które wprowadzą nas w tematykę.
Tradycyjne: „Wesołych Świąt”
Systematycznie zamieniane jest na: „Merry Christmas”
A jeszcze częściej na, nieznane połowie społeczeństwa: „X-mas”
Poprzedni wpis dotyczył świąt niestandardowych i wymieniałam w nim przeróżne okazje do świętowania. Przy tej mnogości świąt, dodajmy, że nierzadko głupich, bezsensownych i nawet nieśmiesznych, zatracamy swoją tożsamość w imię… (o ironio!) poprawności politycznej.
Czasem, w bardzo konkretnych przypadkach jestem oportunistą i szybko dostosowuję się do warunków, w których się znajduję. Często niekomfortowych warunków. Nie mówię, że to akceptuję, ale umiem z tym żyć. Ot, takie udogodnienie pozwalające przeżyć, a nie prowadzące do niczego dobrego. Dość dawno temu zauważyłam, że na przestrzeni lat pracownicze wigilie przeszły już kilka metamorfoz. Zaczynając od klasycznych spotkań z opłatkiem, przy wigiliach potrawach, poprzez zespołowe chlańsko, a skończywszy na tym co mamy teraz. Nie to, że byłam zwolennikiem całusów i przytulasów z ludźmi z pracy – jak dla nietykalskiej osoby, była to dość krępująca sytuacja. Niemniej jednak nazywanie kota „psem” jak to jest w przypadku wykorzystania okazji takiej wigilii do zalania się w trupa, to lekkie nadużycie. Nie mam nic przeciwko teamowej integracji, ale na wszystko jest czas i miejsce. Odwrotnie jest w międzynarodowych korporacjach, które chyba się już boją wszystkiego, co mogłoby chociażby leżeć obok tematu, który nie jest poprawny politycznie i psa określa mianem wszystkiego: „szczekającego stworzenia” „karmnika” i co tam Wam jeszcze przyjdzie do głowy, byle tylko nie użyć słowa „pies”. W tym miejscu chciałabym podziękować mojemu szanownemu koledze z pracy, który miał odwagę powiedzieć to głośno. Panie G. – szacun i dziękuję, bo powiedziałeś dokładnie to, co czułam już od jakiegoś czasu, a mimo to w milczeniu uczestniczyłam w tym wszystkim – jak na oportunistę przystało.
Chodzi o to, że teraz, aby nie urazić obcokrajowców lub wyznawców innych religii i osób odmiennych kulturowo, nie mówi się już, że owa wigilia, to część naszej wiekowej tradycji, że wiąże się z Bożym Narodzeniem, tylko jedząc wigilijne potrawy (będące częścią tradycji) mówi się o integracji, świętowaniu Nowego Roku (to dlaczego przed, a nie w?) itd. Tak, jakby „Boże Narodzenie” było policzkiem dla buddystów czy muzułmanów, którzy zdecydowali się żyć w naszej kulturze.
Gdybym pojechała na przykład do Indii i moje najbliższe otoczenie rezygnowało by z tradycyjnych świąt, tylko dlatego, że ja tam jestem i mogłabym zostać urażona tym, że świętują tak, jak to czyniono od wieków, to wtedy dopiero by mnie urazili. No chyba że ktoś przyjeżdża celowo po to, aby społeczność ze swoją kulturą, wykorzenić z tradycji, to wtedy może być urażony takim tradycyjnym, narodowym światem. Ale wtedy powinno zrodzić się w nas pytanie – czy właśnie wtedy nie powinniśmy postawić się tej laicyzacji i próbie pozbawienia nas historii i tożsamości? Zakładam jednak, że znakomita większość obcokrajowców mieszkających w Polsce przyjeżdża tu świadomie: do pracy, dla rodziny, by stać się częścią społeczeństwa, więc pytam się – dlaczego mamy przed nimi się wstydzić tego, co przez lata było symbolem miłości, życzliwości i wszystkim kojarzyło się z czymś dobrym? W sumie…jak już ustaliliśmy ostatnio – skoro 21.11 mamy być dla siebie miłymi, to okres Bożego Narodzenia został już zwolniony ze swojej długoletniej „ciepłej” funkcji.
Trochę tego nie rozumiem i dlatego jeszcze raz dziękuję G. za to, że poruszył ten temat na forum. Wątpię, aby jego opinia w pracy i moja tutaj coś zmieniły. Chociaż może właśnie powinnam wierzyć i mieć nadzieję, że tak jak G. popchnął mnie do podzielenia się z Wami moimi przemyśleniami, tak i ten wpis pomoże komuś i da do myślenia?
Uprzejmość, uprzejmością, a znana polska gościnność też powinna mieć swoje granice. Dania też kiedyś chciała być miła, czy może poprawną, a przez to w jednym z jej miast, na Boże Narodzenie nie zabłysła tradycyjna choinka, bo rada miasta (złożona w przewadze z wyznawców jednej religii) zagłosowała przeciwko, zdawałoby się, oczywistej tradycji.
No to teraz zadam pytanie z początku wpisu raz jeszcze, tylko w innej formie: kiedy ostatnio w pracy złożyliście komuś życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia? Jak wyglądają życzenia, które wysyłacie za pośrednictwem internetu? Mają szpokę i aniołki czy raczej czerwonego pana z brodą krzyczacego: Ho ho ho, Marry Christmas?
A tymczasem na ulicach nieśmiało pojawiają się dekoracje świąteczne, a kolorowe lampki rozświtlają jesienny mrok. Hipermarkety tętnią kolorami, światełkami i napastują zapachami, które niezaprzeczalnie kojarzą się z Gwiazdką. Przeogromne świąteczne stoiska kuszą swoim powabem i (podobno) niższymi cenami. Lada dzień z głośników zaczną płynąć, albo raczej nas atakować dzwoneczki i radosne dźwięki Let it’s snow czy Last Christmas. Rozpocznie się tak zwany czas magii i rodzinnej atmosfery, o czym od lat przypomina nam pani Edyta, która nie był Ewą i przystojniak, którego kusił Zakazany Owocu: „(…) Mamo spójrz na świat, jak z bajki cały jest. Już pan Andersen cieszy się, bo wszyscy dziećmi stają się (…)„. No i wszyscy się kochają i są dla siebie mili.
Tylko, że to ciągle nie to…
P.S. w tym roku nie będzie mnie na pracowniczej wigilii. O tym, czy jest to bojkot i czy tylko wigilii firmowej – dowiecie się już niebawem. Będzie bomba 😉
Często tacy poprawnie politycznie jadą np. do Indii (nie to żebym miał uprzedzenia, naprawdę warto tam pojechać) i są prze-zachwyceni tamtejszymi zwyczajami, w sumie czasami naprawdę robi to wrażenie tym bardziej jak się to pierwszy raz widzi.Tyle że takie asy wracają do kraju i nagle zwyczaje tutaj zaczynają być do niczego… Hipokryzja w tym przypadku to mało powiedziane. Więc albo niech taki patafian szanuje wszystkie tradycje, albo niech nie się najzwyczajniej w świecie zamknie.
Bo przecież wszędzie dobrze tam, gdzieś nas nie ma i trzeba o tym głośno mówić…
Nic dodac, nic ujac!
Niestety, Europa rzadza zidiociali milosnicy kulturowego samobiczowania.
Jak poetycko to ująłeś 😉
Jak najbardziej popieram Twój punkt widzenia, ja też tak czuję. I żałuje bardzo, że nie byłem na DH żeby wesprzeć G. Ale jeszcze pred urlopem zapytałem wprost „Czy chcemy świętować integrować się wspólnie z okazji Bożego Narodzenia czy „ogólnego X-masu?” i „niezaskoczony” tym kolega kierownik odpowiedział uspokajającym tonem , że jak najbardziej to będzie / ma być „świeckie..” coś tam nie pamiętam już co i nie chę zmyślać.
A zakończenia wpisu wnioskuję, że wyrobiłaś paszport 😉 ?
Pozdrowienia z „Lądka” . Czuwaj
Doceniam kontakt z końca świata 😉
Akurat Twój punkty widzenia nie jest dla mnie zaskoczeniem, zwłaszcza, że pamiętam Twoje pytanie.
Się okaże z czym się wiąże zakończenie 😀