Zastanawiacie się czasem dokąd zmierza ten nasz wspaniały świat? Jak w nieodległej przyszłości będzie wyglądało życie na Ziemi? Czy w ogóle na Ziemi? Pamiętacie może wpis o dylatacji czasu? Trochę o kosmosie, trochę o filmach, a przede wszystkim o moim stosunku i wiedzy na ten temat (tu dla przypomnienia). Dzisiaj chcę pójść dalej i to wgłąb swojego umysłu, bo chyba dokonałam pewnego odkrycia. A wszystko zaczęło się od pewnego artykułu, a później zadział się, znany wszystkim, efekt reakcji łańcuchowej…
Tak dla przypomnienia – jakiś czas temu wróciłam do lektury odnowionego Świata Wiedzy (o mojej fascynacji tym periodykiem: tutaj). Otóż w ostatnim numerze wyczytałam coś, co dało mi do myślenia i błyskawicznie wróciłam myślami do filmu „Pomniejszenie”, zastanawiając się, kiedy rzeczy tam przedstawione będą miały miejsce. Co takiego wyczytałam? Już wyjaśniam. Podobno w związku z ociepleniem klimatu, a co za tym idzie, roztapianiem wiecznych zmarzlin i wzrostem poziomu wód morskich, ONZ wydało zgodę na projekt Oceanix City. Jest to projekt miasta na wodzie. Ktoś powie – nic nowego, bo już człowiek dawno temu stworzył sztuczne wyspy. Jak choćby cudeńka z Dubaju:
Byłoby to to samo, gdyby nie fakt, że jest to plan PŁYWAJĄCEGO miasta, który ma się dać oprzeć wszelkim kataklizmom jak na przykład huragany (do 250 km/h) – np. dzięki kotwicom wbitym w dno morza. Miasto-wyspa ma się składać z centralnego portu i wielu modułów, na których mają być między innymi 'zielone oazy” – pływające pola uprawne. Pomyślano też o ekologii – energia dla miasta ma być pozyskiwana z elektrowni wiatrowych, wodnych oraz paneli solarnych. Takie futurystyczne miasto ma być schronieniem dla jakichś 10 tysięcy ludzi i zajmować powierzchnię ponad 100 boisk piłkarskich (profesjonalne wyliczenie autora artykułu). Prototyp, ma się pojawić i być testowany przy nowojorskim wybrzeżu East River i wyglądać mniej więcej tak:
Tutaj macie link do stronki z informacjami o projekcie. Kogo zainteresowało, to można poczytać i obejrzeć zdjęcia.
Oglądaliście wspomniane wyżej „Pomniejszenie” z Mattem Damonem w roli głównej? Ja oglądałam i potraktowałam ten film za super bajkę. Jakby co, to rzucili go niedawno na Netfliksa – polecam. Cel owego pomniejszenia, o którym głosi tytuł, był bardzo szczytny: mniejsi ludzie – mniejsze potrzeby i mniej zanieczyszczeń. Z jakimiś tam przemyśleniami wróciłam do domu, trochę o tym jeszcze podumałam i zapomniałam. Na jakiś rok. Do czasu przeczytania powyższego artykułu. Nie wiem jakie procesy zostały uruchomione w mojej głowie, że skojarzyłam sobie to z tym filmem. Jakiś skrót myślowy połączył ekologiczne miasto żyjące swoim życiem z pomniejszonym, ekologicznym światem. I się zaczęło.
Któż z nas nie pamięta wypowiedzianych przez Arniego słów „Hasta la vista, baby”? A odjechany samochód stukniętego doktorka i młodego Martiego? To były takie piękne bajki, które rozkochały w sobie znaczną część świata. Wtedy nikt nie brał na poważnie wynalazków szalonego naukowca (no chyba że równie stuknięci jak on). Co najwyżej, z czasem można się było zastanawiać ile w „Powrotach do przyszłości” było zapowiedzi tego, co wkrótce się miało pojawić. No ale zapętlenie czasu w Terminatorze* i T-1000 w Terminatorze II, to już była czysta fantazja. Ale teraz trzeba zapytać – jak długo jeszcze to będzie fantazją?
Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy powód, dla którego nie oglądam filmów sci-fi nie jest zupełnie inny, niż sądziłam do tej pory. Może kiedyś rzeczywiście wynikało to z tego, że nie rozumiałam, nie potrafiłam polubić i zanudzałam się na śmierć. Ale teraz, ja się tego po prostu boję. Nie tego co tam pokazują, ale tego, że całkiem niedługo to może być najprawdziwsza prawda. We wspominanym na początku wpisie o dylatacji, napomknęłam o serii filmów spiętych jednym tytułem „Czarne Lustro„. Są to filmy, które idealnie ukazują to, czego się tak naprawdę boję, co mnie przeraża, a co niewątpliwie prędzej czy później się wydarzy.
Przerażają mnie roboty ze sztuczną inteligencją, które stają się normalnością, samochody autonomiczne, wszechobecna elektronika. Domy i sprzęty codziennego użytku na aplikację w telefonie. Przeraża mnie to wszystko.
Chyba zbyt realistycznie podchodzę do wszystkich wymyślanych historii i dlatego nie umiem się odciąć od rzeczywistości i po prostu dobrze bawić. To jest tak jak z filmami katastroficznymi jak na przykład „Pojutrze”, którego chyba nawet nie obejrzałam. Z taką łatwością ukazują w filmach zagładę milionów ludzi. Wystarczy, że Amerykanie mają takiego MacGyvera, Johna McClane’a czy Casey’a Rybacka i świat może się czuć bezpieczny. A w rzeczywistości nie potrafią zapobiec katastrofom i atakom terrorystycznym. Tak samo jest, gdy pokazują walki z robotami, androidami czy jak tam ich zwą. Co mi z tego, że ja wiem, że to jest fikcja, skoro zdaję sobie sprawę, że jeżeli przyjdzie takie zagrożenie, to żaden Harry Stamper im/nam nie pomoże, bo go po prostu nie ma. A ludzkość prędzej czy później stworzy przez swoje chore eksperymenty i obsesyjną potrzebą klonowania jakiegoś Obcego czy doprowadzi do buntu androidów.
Brrrr, aż mnie ciarki przeszły na samą myśl o tym wszystkim. A pomyśleć, że zaczęło się od niewinnego artykułu.
Miłej dzieli 🙂
*Zapętlenie czasu w Terminatorze – gdyby ktoś, podobnie jak W. zapomniał, że tam nie było zapętlenia czasu, to proszę sobie przypomnieć kim był i skąd przybył przystojniak (wrrr) wybawiający Sarę z opresji? I kim został 😉
P.S. Dla żartu W. zasugerował, że te miasta-wyspy mogą na przykład być tak zautomatyzowane, że pewnego dnia sztuczna inteligencja przejmie nad miastem kontrolę i zacznie się apokalipsa. On przy wymyślaniu takich historii bawił się znakomicie, a na mnie padł blady strach! Dojdzie do tego, że będę jak, grany przez znakomitego Malkovicha, Marvin z „RED„, który obsesyjnie unikał wszystkiego co mogło mieć w sobie chociażby GPSa. Swoją drogą świetny film, idealny na niedzielne popołudnie. Płaczę na nim ze śmiechu ilekroć go oglądam.
W Terminatorze jak w kazdym filmie z skakanie w czasie wstecz (choćby nawet Interstellar) zawsze masz paradoks czasowy 😛
Drogi Oto(roku) czy z mojego wpisu wywnioskowałeś, że się dziwię zapętleniu? Ja chyba tylko o nim wspomniałam. Jeżeli zrobiłam to mało precyzyjnie, to przepraszam 😉
Nic wielkiego. Zwykłe wykluczenie technologiczne (tyle wciąż nowej techniki, że człowiek przestaje ogarniać i uczyć się obsługi nowych rzeczy, a nawet się ich boi. Przez co część usług i możliwości jest dla tej osoby niedostępna). Często dotyka osoby wiekowe. Musisz znaleźć kogoś młodego, kto Ci te nowinki pouruchamia, i wytłumaczy, że to nie żadne diabelstwo.
Co do filmów – człowiek wielkości myszy miałby rozum na poziomie myszy 🙂 A że ludzkość jak ptak dodo, upiera się żeby wyginąć, to chyba nie zaskoczenie?
http://images5.bibsy.pl/LeHu6dTq/koniec-epoki-dinozaurow-co-ty-robiszwyginam.jpeg
Mądrość płynąca z wieku, to wartość! 😉
Nie da sie ukryć, że tak „rysowanej” przyszłosci mozna się bać. Ale mozna użyc ten strach jamo motywację, i inspirując ise tymi „historyjkami” zostac prepersem. A bycie prepersem to bardzo ciekawe hobby, w sumie działkę juz masz żeby zorganizować sobie „wielo warstwową” somouzupełniającą się spiżarnię.
https://theprovidentprepper.org/best-strategies-for-growing-a-reliable-survival-garden/
Ale można też na przykład udawać, że problemu nie ma 😉