Jak ja je wymyślam? Jak ja wpadam na pomysły, które później wspominam przez całe życie?
Od kilku dni chodził za mną plan, żeby opisać historię sprzed kilku lat, ale nie miałam do tego jeszcze przekonania. Wczoraj robiąc porządki na kompie znalazłam filmik nawiązujący do owych wydarzeń 😀 No więc z przeznaczeniem dyskutować nie będę!
Będąc już poważną kobietą. No dobra, wiem jak to brzmi, możecie już przestać się śmiać! Może rzeczywiście lepiej do mnie pasuje: będąc już kilka lat po studiach, mieszkałam przez jakiś czas w swoim rodzinnym mieście u rodziców. Teraz nie zdradzę co tam robiłam, to element zaskoczenia na inny wpis. Przez całe swoje dzieciństwo i znaczną część tułaczego życia mieszkałam w blokach. Gdy się okazało, że za 1,5 miesiąca wracam do Wro, świeżo postawiony dom moich rodziców jeszcze nie był przystosowany do mieszkania. A przynajmniej mieszkania normalnych ludzi.
I tu zaczyna się prawdziwa, kolejna mrożąca krew w żyłach, historia.
Noc 1.
Gdy już tylko prąd i woda zostały podłączone zarządziłam aby do mojego pokoju zostało wniesione łóżko, bo w końcu chcę troszkę pomieszkać w nowym domu. No i tak się stało. Pierwszej nocy miałam dwoje kompanów – spaniel Golduś i tak samo jak ja, nastawiona na chore pomysły B.
Wieczór minął całkiem przyjemnie – ploty, słuchanie muzyki i na koniec oglądanie pierwszej części szwedzkiej wersji Millennium. Nie odnotowałyśmy żadnych niepokojących zachowań ni zbiegów okoliczności (śmierć telefonu B. był spowodowany innym zabawnym wydarzeniem, ale z B. w roli głównej, więc do tej historii praw autorskich nie posiadam ;)).
Noc 2.
Skoro pierwsza noc była udana, to pora na drugą. Gdy B. poinformowała mnie, że może ze mną posiedzieć wieczorem, ale na noc musi wrócić do siebie, to dalej obstawałam przy swoim pomyśle. Z tą różnicą, że włączył mi się tryb „bujna wyobraźnia w nocy” – było już o tym we wcześniejszych wpisach 😀 Już samo odprowadzenie B. do bramy było dla mnie wyzwaniem. A raczej powrót od bramy do domu. Dodatkowo, gdy zamykałam drzwi uświadomiłam sobie, że są one jedynie budowlaną prowizorką i na dobrą sprawę ja, nie przykładając się do tego zbyt mocno, byłabym w stanie jednym kopem wywalić je z zawiasów. Wyparłam to ze świadomości i wróciłam z Goldim na górę.
Co można robić gdy jest się samym? Oglądać film można, oczywiście. Skoro wczoraj była pierwsza część Millennium, to dzisiaj pora na drugą. Ci, którzy oglądali czy też czytali wiedzą, że nie jest to dobry materiał dla kogoś, kto siedzi w opuszczonym domu i za każdym rogiem widzi bandytów, złodziei, gwałcicieli i potwory 😉 Miałam na tyle zdrowego rozsądku, żeby wyłączyć film i próbować zasnąć. Wskoczyłam pod kołdrę. Przytuliłam Goldiego i wmawiałam sobie, że zaraz zasnę. Hahaha! Dobre sobie – ja, ciemna noc i pustostan. I jak się okazało – nie tylko to! Idealny zestaw do spania.
Gdy tylko zmrużyłam oczy usłyszałam rumor na dole. Nie umiałam zlokalizować czy to salon czy garaż. Nie umiałam określić czy to wyważane drzwi czy jeszcze coś innego. Niestety nie tylko ja to usłyszałam. Mój obronny pies, któremu nos ledwo wystawał spod kołdry, też to usłyszał i z podniesioną głową nasłuchiwał. Wytężyłam słuch, ale nic prócz ciszy nie było słychać. Ok, śpimy dalej. Mocno przytuliłam Goldena i starałam się szybko zasnąć. Nagle znowu to samo! Tym razem Goldi zaczął szczekać. Nie pomogła mi ta jego bojowość. A wręcz, z każdym szczeknięciem serce miałam w gardle.
No i się zaczęło! Zaczęłam sobie wyobrażać, że może ktoś wszedł do domu, ale niekoniecznie wie, że ja tam jestem, więc za wszelką cenę próbowałam stłumić szczekanie Goldiego, który swoją drogą nie kwapił się do zejścia na dół i sprawdzenia co zagraża jego pani. Nie wiem ile razy sytuacja się powtórzyła, ani jak długo to trwało. Obudziłam się rano, o dziwo cała i zdrowa. Zeszłam na dół – drzwi były zamknięte, cisza, spokój. Zaczęłam sobie wmawiać, że coś mi na mózg siadło i sobie to wymyśliłam. Ale przecież Goldi też to słyszał…
Oczywiście pierwsze co zrobiłam po spotkaniu z rodzicami, to opowiedziałam im o moim nocnym koszmarze. Zaczęli się śmiać ze mnie, bo dzień wcześniej tato zainstalował w kotłowni piec, który co jakiś czas się uruchamiał automatycznie. Do kotłowni i do garażu nie było drzwi, więc echo niosło się po pustym domu. Jakie to proste i oczywiste. Tylko szkoda, że w nocy ten piec miał wielkie oczy i ogromne kły (jak ten Kevina w piwnicy!).
Noc 3.
Ale przecież takie bzdury nie zmuszą mnie do rezygnacji z powziętego planu. Zwłaszcza, że decyzje podejmuje się za dnia, w asyście promieni słońca, a wtedy, jak wiadomo, wszystkie potwory śpią w ukryciu.
Bogatsza o pewną wiedzę przygotowałam wszystko perfekcyjnie. Poprosiłam tatę o wstawienie drzwi do garażu aby stłumić hałas. Zamknęłam się na górze i musiałam zorganizować wszystko tak, aby Goldek nie słyszał ewentualnego hałasu pieca. Ponieważ oglądanie Millennium mimo wszystko nie było dobrym pomysłem, to postanowiłam poczytać. No ale nie mogłam czytać w ciszy, bo przecież: Goldi i hałas. No więc wpadłam na kolejny genialny pomysł. Postanowiłam włączyć film, żeby leciał w tle. Wybór padł na Rzymskie wakacje w oryginalnej wersji językowej. No i było cudownie: Goldi spał, ja czytałam książkę, a w tle cichutko leciał mój ulubiony film. Zero niepotrzebnych dźwięków. Niestety…książka musiała nie być zbyt wciągająca, a ja byłam po mało udanej nocy, więc odpłynęłam.
Nieunikniony napad!
Zasnęłam leżąc na brzuchu z policzkiem opartym o złożone pod głową ręce. Z tej lekkiej drzemki wyrwały mnie głosy. Oczy miałam cały czas zamknięte, ale mózg już pracował na pełnych obrotach! Słyszałam szept dwóch mężczyzn. Serce zaczęło mi walić jak szalone. Starałam się wyciszyć to dudnienie, aby wsłuchać się w co mówią. Znieruchomiałam! Nieważne co mówili. Ważne jak – po angielsku! Zesztywniałam – to nie jest zwykły rabunek, tu chodzi o coś więcej. Gdzie jest Goldi? Dlaczego nie szczeka?
Wy już się pewnie domyślacie o co chodzi. Ale dla człowieka (o dużej wyobraźni) wyrwanego ze snu, to nie było już takie oczywiste. Całe szczęście zasnęłam z głową skierowaną w stronę drzwi, więc jak powoli otworzyłam oczy, to wyłonił się przede mną komputer ze sceną z filmu, którą doskonale pamiętam do tej pory. Nie chcę myśleć ile katuszy jeszcze musiałabym wycierpieć gdybym zasnęła z głową w drugą stronę.
Wstałam. Stwierdziłam, że jestem głupia. Wyłączyłam wszystko i poszłam spać. Zasnęłam momentalnie i spałam smacznie do samego rana.
Epilog
Spoglądając na to z perspektywy czasu, prócz ubolewania nad swoją „inteligencją wyobraźniową” (zwrot wymyślony na potrzeby wpisu) mam niezły ubaw, ale też ciągle się zastanawiam jak mogło mi przyjść coś takiego do głowy. Ciągle widzę te prowizoryczne drzwi oraz ciemne podwórze i uliczkę. Kilka lat później powtórzyłam to w bardzo podobny, jeszcze mniej odpowiedzialny sposób 😉 ale może już skończmy te rozmyślania o moich odważnych decyzjach podejmowanych za dnia.
Niech żyją pogromcy duchów!
Chciałam tylko nadmienić, że wydarzenia dnia 1 były tak zabawne jak przerażająca mogła być noc w pustostanie. Kto wie jakby się to potoczyło, gdybym się nie zorientowała!
Ja chyba jednak nawet bez odrobiny ciekawości cieszę się, że jedyną ofiara był nowiuśki telefon 😉