Nieoczekiwane spotkanie z duchami przodków! – NY epizod 1
Wizyta w Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds w NY miała być szybką, standardowa wizytą. W końcu nie pierwszy raz byliśmy w takim miejscu.
Na początku przywitały nas największe gwiazdy w najpiękniejszych strojach. Brad Pitt, Gosling czy Johnny Depp, no i jakieś tam aktorki. Kto by się na nie patrzył, skoro panowie jak żywi! (muszę zajrzeć do telefonu W. czy przypadkiem on nie był TYM zainteresowanym paniami…).
Następnie mogliśmy już podglądać większych twardzieli i to w akcji! Nawet pogromcy duchów uratowali mnie przed jedną potworą!!!

Gdy weszliśmy do kolejnego pomieszczenia…powitała nas Rodzina Królewska, a później było już tylko dostojniej: orszak amerykańskich Mężów Stanu czy znaczące dla Ameryki osobistości jak choćby Martin Luther King.
Przechodząc obok poszczególnych figur zachwycaliśmy się ich wykonaniem. Nie dotykaliśmy ich, a tylko sobie żartowaliśmy, że zaraz któraś z nich wstanie, albo co gorsza – poruszy oczami czy palcem.
Następna sala była wypełniona mniej znanymi personami. Były to gwiazdy sportu. O ile poznałam Messiego, tak zasłużonych koszykarzy czy baseballistów nie znałam w najmniejszym stopniu. Z takim właśnie przeświadczeniem – że nie muszę tu znać wszystkich, przeszłam do kolejnego pomieszczenia.
Przyglądając się Whitney i Rihannie kątem oka zobaczyłam ogromną postać kolejnego baseballisty. Był to czarnoskóry mężczyzna w średnim wieku ubrany w białą koszulkę i biały kaszkiet. Stał prosto, jedynie rękę miał wyciśniętą w taki sposób, jakby chciał uściskać dłoń zwiedzającego.
Nawet nie wiem kiedy. To był moment. Taki odruch – ktoś wyciąga dłoń, to się witam. Ale ponieważ zbytnio nie chciałam dotykać eksponatu, to postanowiłam tylko zamarkować uścisk w biegu i pójść dalej. Traf chciał, że przez przypadek smyrnęłam kciukiem jego dłoń.
W pierwszym odruchu szybko wyrwałam rękę z jego uścisku, bo w mgnieniu oka wyobraziłam sobie z czego była zrobiona… Ale w kolejnej fazie pomyślałam o W. On przecież też nie dotykał tych postaci, więc nie wie co traci. Odwróciłam się więc do niego mówiąc: „dotknij rękę tego gościa!” I odwróciła się aby pokazać o co mi chodziło.
Jedyne czego się spodziewałam, to zastać figurę w takiej pozycji jaką ją zostawiłam. Wszelkie moje zmysły odmówiły mi posłuszeństwa, gdy obróciwszy się… zastałam zupełnie inny obraz – ręka nie była już wystawiona, a mężczyzna się ruszał!
Pisnąć, nie pisnęłam, ale wydałam z siebie jakieś inne, bliżej nieokreślone dźwięki, złapałam się za usta i przylgnęłam do W. całym ciałem.
Gdy minęły pierwsze emocje zaczęłam się śmiać i płakać z rozbawienia. Byłam pewna, że ów mężczyzna jest „wyposażeniem” sali. Po chwili podeszła do niego kobieta i zaczęła się wypytywać co się stało. Okazało się, że to był turystyczny żartowniś, a ja dałam się wrobić jak małe dziecko!
A jeszcze chwilę wcześniej myślałam o tym aby nie podejść do ochroniarza, który często stał w bezruchu, a miał urodę rdzennych Amerykanów. No i w sumie się udało – nie podeszłam do niego!
Z tych emocji nie zrobiłam sobie zdjęcia z panem. Czego ogromnie żałuję 🙁
Do końca dnia miałam wyraźny zakaz dotykania ludzi. A w najmniej oczekiwanych momentach przypominała mi się ta scena i zalewałam się łzami.
Jak widać… Nowy Jork skrywa mnóstwo niebezpieczeństw, które czyhają na niczego niepodejrzewającego turystę.
P.S. komentarz W. „Obmacywałaś przy mnie Murzyna, wiesz o tym?!” No i w ten oto sposób groźby przyjęły realną postać 😉

You are my hero Dzoana!❤
Staram się!
Pingback: Wcale nie jestem frajer
Pingback: Wcale nie jestem frajer – Ogry są jak cebula