Czy wada wzroku to naprawdę taka tragedia?
Zapewne większość z Was odpowie, że tak. I zapewne będziecie mieli rację, bo przecież lepiej jest nie nosić okularów czy szkieł niż się z nimi męczyć, to oczywiste. Ale ja, jak zawsze, mam na to troszkę odmienne spojrzenie. Może też dlatego, że moja wada nie jest aż taka wielka i lubię do tego moje okulary (szkła już troszkę mniej).
Nie do końca jestem pewna, czy w tym momencie poszłabym na operację laserową oka, bo wtedy zmieniłby się cały mój świat. Zwłaszcza ten świat, w który się zanurzam jak jestem bez okularów, szczególnie po całym dniu spędzonym przed kompem. Dlaczego byłoby mi go szkoda? A wiecie ile się wtedy dzieje?!
Czasem się zastanawiam jak dorosły, zdaje się inteligentny człowiek, może wymyślać tak niestworzone i mało realne rzeczy. W najciekawszy etap wchodzę gdy zaczyna zmierzchać i do głosu dochodzi duet: moja kurza ślepota i wyobraźnia – ale się wtedy dzieje.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: zimowy, późny wieczór; na dworze ani żywego ducha; mróz aż zamarzają nozdrza. I Wy + Wasz pies. Oswajacie się z zastaną rzeczywistością, w końcu wieczór jak każdy inny. I nagle….unosząca się łuna. Błękitna poświata idąca wprost na Was. Nie wiem jak Wy byście się zachowali, ja oczywiście wybrałam rozwiązanie najmniej realistyczne.
Ja naprawdę czasem nie wiem jak mój mózg funkcjonuje, bo zamiast szukać realnych rozwiązań, to obiera abstrakcyjną ścieżkę. Żeby następny post nie był z zakładu zamkniętego pominę opis przedstawiony przez moją wyobraźnie, a przejdę do suchych faktów.
Domyśla się ktoś czym mogło być to ufo? Tak! Był to człowiek w czarnej kurtce sprawdzający coś w telefonie komórkowym. Ale przez kilka sekund (bo całe szczęście tylko tyle to trwa) czułam się jak bohater filmu czy książki z gatunku fantastyki.
Czasem jestem bohaterką horroru, gdy nagle spod ziemi wyłania się czarna postać! To już są te mniej przyjemne przygody.
Raz jadąc autobusem widziałam jak „książę” wdrapuje się po rynnie do swojej ukochanej. Po chwili stwierdziłam, że to jednak może być złodziej, który włamuje się przez okno. Prawda okazał się jednak bardzo brutalna (dla mojej wyobraźni)… była to trzepocząca na wietrze stara, porwana flaga :/
Oooo, to jeszcze będzie dobre. Upalny poranek. Ja chodząca z psem po łące. Spoglądam przed siebie, a drogą prostopadłą do ścieżki którą idę, biegną dwa osobniki. W miarę jak się zbliżają zaczynam rozróżniać kształty. Z ustaleniem rasy i gatunku rosłej postaci biegnącej przodem nie mam problemu – to mężczyzna. Duży, silny, biegnie równym tempem. Drugi osobnik natomiast…ech, no i tu wchodzę do akcji ja! a raczej moja wyobraźnia.
Kojarzycie jak czasem na bajkach czy w jakiś głupawych filmach ktoś sobie coś wyobraża, po czym kręci energicznie głową po to aby wybić sobie wizje, które się przed nim rozpościerają? No właśnie…
Ja naprawdę, przez sekundę widziałam, że biegnie za nim jakiś szympans. Co prawda dość duży jak na szympansa. Ale widok był niesamowity – pan i jego małpka. Dość szybko zdałam sobie sprawę, że to niemożliwe – a jednak potrafię się sama kontrolować 😉 – więc uczyniłam to charakterystyczne strzepnięci głowy . Gdy przebiegali obok mnie okazało się…że ów szympans to śliczna, drobna dziewczyna biegnąca w kaszkiecie. Żeby chociaż biegła jakoś koślawo! Ale nie! Biegła ładnie, równo, tylko trochę wolniej niż jej „pan”. I dobrze, że nie wiedzieła co chwilę wcześniej o niej myślałam 😉
Prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy moja suczulka-seniorka ma gorszy dzień i w półmroku ona ma wizje! Wtedy to jest fragment filmu grozy. Ona wysztywniona wpatruje się w jeden punkt. Ja już z sercem na ramieniu, bo robi tak tylko gdy wypatrzy kogoś lub coś. Dodam tylko, że klimat podkręca fakt, że jesteśmy wtedy same na łące. Oczywiście zwykle okazuje się, że to jest jakiś worek zawieszony na krzaku, ale zanim sobie obie to uświadomimy, to adrenalinka podskakuje 😉 Tak wygląda spacer dwóch ślepot z bujną wyobraźnią 😀
Jak widać bycie prawie ślepym ma swoje plusy. Nie umiem sobie wyobrazić monotonnych przechadzek czy podróży autobusem bez moich upiększaczy. A na operację oczu wybiorę się może wtedy gdy zacznę wyglądać i zachowywać się jak dorosła i poważna osoba.
Informacja dla moich znajomych – darujcie sobie dopowiedzenie „czyli nigdy” – jeszcze Was zaskoczę, ale wtedy nie będzie już przeproś 😉